czwartek, 3 października 2013

Rozdział 4.

- Mówiłem żeby zadzwonić po taxi. – narzekał Pepe. Rzeczywiście, to byłby dobry pomysł. Przechodnie gapili się na nich jak na kosmitów nie wiedzieli, czy dlatego że ich rozpoznawali, czy może chodziło o to, że szli grupą i każdy z nich miał przynajmniej dwie walizki bagażu co było rzadko spotykane w tej części Dortmundu, ale najprawdopodobniej chodziło o oba te powody, a podróż okazała się o wiele mniej przyjemna niż przypuszczali.
- Stary a wiedziałeś kiedyś ponad 20-osobową taksówkę ? – stwierdził szybko Mesut. Alvaro z Ikerem wymienili spojrzenia. Kaka ze znużeniem kiwał głową.  „Wow sukces, jednak nie tylko ja nie dostałem udaru” przemknęło przez myśl Moracie kiedy zorientował się, że starsi koledzy też mają powoli dość.
- Ozil ty wiesz ze możemy zadzwonić po kilka taksówek prawda ?
- Chcecie to dzwońcie, ja się przespaceruję. Mamy piękną pogodę i okolice. Poza tym trening wam nie zaszkodzi. – po tych słowach ruszył szybciej zostawiając zaskoczonych graczy za sobą. Iker wziął głęboki oddech i ruszył jego śladem, pozostałym także nie zostało nic innego.
Mieli mieszkać w czymś co było na przełomie ogromnego domku albo malutkiego hotelu. Pokoi wystarczało akurat dla nich i pozostały jeszcze trzy dla trenera i pozostałych ludzi z klubu. Do każdego pokoju była przypisana łazienka, oprócz tego w domku była stołówka na której wspólnie mieli jadać 3 główne posiłki, kuchnia dla ich dyspozycji oraz pokuj przypominający salon, w którym znajdował się telewizor, kanapa, stolik, dwa biurka z komputerami i dekoracje. Alvaro ucieszył fakt, że przez najbliższy czas będzie mieszkał z Kaką, Ikerem, Sergio i Crisem. Ich pokój był dość duży, ale przytulny. Stało w nim pięć łóżek, kolo każdego z nich szafka nocna z lampką. W pomieszczeniu były również trzy komody z wieloma szafkami i szufladami oraz duża szafa z lustrem na drzwiach. Na ścianie przeciwnej do tej przy której stały  łóżka wisiał ogromny telewizor. Farba w pokoju miała barwę delikatnego, ciepłego błękitu, dzięki czemu ich tymczasowe miejsce pobytu sprawiło naprawdę miłe wrażenie. Wszystkie pomieszczenie wyglądały podobnie, miały jedynie inne kolory i ewentualnie różniły się ustawieniem mebli.
- Jakoś specjalnie to się nie postarali. Liczyłem chociaż na hotel średniej klasy. – krzywił się Cris stojąc na środku pomieszczenia. Jednak nikt nie miał nawet ochoty wdawać się z nim w dyskusję dlatego został zignorowany przez współlokatorów.  
To był bardzo długi i męczący dzień dla nich wszystkich, a jutro nie zapowiadało się wiele lepsze. Mieli przed sobą naprawdę ważny mecz. Mecz który znaczy szczególnie dużo dla nich. Który musieli wygrać, bez względu na wszystko. Mieli już plan, banalny i niedopracowany, ale mieli. Postanowili grac po prostu swoją piłkę, jak prawdziwy Real Madryt, który przecież jest najlepszy. Zamierzali postawić na atak, przez co Alvaro tej noc bardzo długo nie mógł zasnąć. Jutro miał być jego wielki dzień. Pierwszy poważny mecz który ma rozegrać i wyjść w pierwszej jedenastce. To była dla niego świetna wiadomość i niewyobrażalna presja. Bał się, że zawiedzie chłopaków, kibiców i wszystkich w koło.
Rano obudził ich krzyk trenera.  Kiedy doszli już do siebie, okazało się, że wcale nie jest tak rano i zamiast śniadania zjedzą dzisiaj obiad.
- Wyspaliście się. To dobrze. Teraz czas pokazać jak grają  Galacticos ! Dacie rade chłopaki. Za godzinę widzimy się przy busie.
Każdy z nich się denerwował, niezależnie od wieku, doświadczenia i formy. Ale wiedzieli jedno musza wygrać. Kiedy wychodzili na murawę serce Alvaro waliło tak mocno, że aż bał się, że kibice je usłyszą. Rozpaczliwie podejmował kolejne próby ustabilizowania oddechu. W końcu udało mu się podczas śpiewania hymnu, a potem, potem nie było już czasu na denerwowanie się.
Po pierwszej połowie, zmęczeni, ale i w miarę szczęśliwi zeszli do szatni. Prowadzili 1:0, nie było to jednak zdecydowane prowadzenie. Borussia cały czas próbowała odrobić starty i wiedzieli, że nie zrezygnuje. W końcu gra u siebie.
- Jest dobrze chłopaki, jest naprawdę dobrze. Oby tak dalej. – Mou starał się jak najbardziej ich zmotywować i dodać wiary w siebie.
- Bzdura. Jak będą tak dalej grac to nie wygrają. – do rozmowy dołączył nie znany nikomu głos  Prawie nikomu. Morata podniósł głowę i popatrzył na nowego członka dyskusji szeroko otwartymi oczami. Niemożliwe. – Gracie dobrze, ale nie możecie tak cały czas. Po pierwsze, zmiany. Pepe lewie chodzi nie mówiąc już o bieganiu, naprawdę nie ma sensu żeby męczył się na boisku. Druga sprawa, Alvaro, musisz grać odważniej.  Stawiacie na atak, macie dobrego napastnika, ale ty – popatrzyła prosto w oczy chłopaka – musisz przestać się bać. Musisz próbować, najwyżej coś popsujesz. Ale nie możesz zaczynając akcję myśleć o tym, że nie uda ci siei jej skończyć. Z takim podejściem nie ma sensu zaczynać.
- Kim ty jesteś ? Kto cię wpuścił ? – Mou był jednocześnie zdziwiony i zdenerwowany, ale w jego glosie słychać było coś jakby szacunek.
- No wiec jestem Maja. Hej – pomachała im – A wpuścił mnie… jak by to. Pewnie teraz mnie szukają. Zastanawia mnie fakt, że nie zaczęli od tej szatni, każdy głupi na to wpadnie. Ale ok. Może wasza ochrona ma inny tok rozumowania niż ja.
- Skąd ten chory pomysł żeby się tu włamywać. Nie pomyślałaś o tym, że możemy zadzwonić na policje ?
- Wierze, że mój kolega ma dar przekonywania. – Maja uśmiechała się tajemniczo i tylko jedna osoba doskonale widziała o co jej chodziło. Alvaro jęknął.
- Kolega ? – Mou uniósł brwi pytająco. – ktoś z was zna tę dziewczynę ?
- No tak jakby ja.
- Morata, co znaczy tak jakby ? Załatwiłeś jej wejście tutaj ?!
- Co?  nie. Ja… rany nie.
- Słuchajcie, chciałam tylko pomóc, a ta sytuacja raczej nic dobrego nie przyniesie. Wyjaśnimy to sobie po meczu, obiecuje, że nie ucieknę.
-Oczywiście, że nie- prychnął Mou – bo będziesz siedziała ze mną do końca spotkania. Mylę, że na ławce rezerwowych będzie dla Ciebie miejsce. A jak nie, postoisz – uśmiechnął się zgryźliwie.
- Co ty wyprawiasz ? – Alvaro zaczepił Maję podczas wychodzenia z szatni.
- Teraz ci tego nie wytłumaczę.  Policz sobie do pięciu i graj. Wszystko będzie super, zaufaj mi.
Ufaj jej, ale ten mecz był chory, ten transport, miejsce w którym się zatrzymali, wszystko to zupełnie nie przypominało normalnego dnia Realu Madryt. Coś takiego nie wydarzyło się nigdy wcześniej, przez żadnym meczem, czy to sparingiem czy finałem ligi mistrzów. Mimo tego, że trener był zirytowany sytuacją posłuchał rad dziewczyny i zmienił Pepe. To był zdecydowanie dobry pomysł, postanowił też wpuścić na boisko Kakę. Co do tego nie był pokonany, przynajmniej tak można było wywnioskować po jego minie, ale postanowił zaryzykować.
„Do odważnych świat należy” przemknęło przez myśl Alvaro. To był świetna myśli i postanowił się nią kierować żeby nie wiem co.
To był trudny mecz i zacięta walka, a Borussen okazali się niezwykle wymagającym przeciwnikiem. W rezultacie mecz zakończył się wynikiem 4:2. Na listę strzelców królewskich wpisali się Kaka, Ronaldo i 2 razy Morata.
- No świetnie wam poszło. Czyli jednak zasługujecie na miano najlepszych na świecie. – Mou uśmiechał się do niech ciepło. Byli wykończeniu i jedyne o czym marzyli to iść spać, ale na to się chyba nie zanosiło. – jest po meczu więc możemy sobie wyjaśnić pewną sytuację. Zacznijmy od początku, czy któryś z was zna może Maję ?
- Ee Maja umie sama mówić – dziewczyna uśmiechnęła się do trenera, jednak w tym uśmiechu można było dostrzec nutkę ironii. „Zły ruch, bardzo zły ruch” pomyślał Alvaro któremu sytuacja z każdą chwilą podobała się coraz mniej.
- W takim razie niech Maja mówi.
- Więc wygląda to tak poznałam Alvaro kiedy… - nie mogła dokończyć gdyż przerwał jej stanowczy głos Mou.
-Świetnie to nam wystarczy. Alvaro ? – trener spojrzał wyczekująco na Morate. Ten nie zdążył jednak wydusić słowa kiedy ponownie odezwała się Maja.
- Nie – stwierdziła stanowczo i odrobinę głośniej niż wymagała tego sytuacja – to nam nie wystarczy. Poza tym nie wchodzi się nikomu w słowo. Wiec kontynuując poznałam Alvaro kiedy to chłopcy dość niezdarnie próbowali się dostać do Dortmundu publicznym samolotem. Dzieliliśmy miejsce, co nie oznacza, że on – ponownie popatrzyła na Alvaro, który stopniowo zaczynał się czerwienić – cokolwiek wiedział o moich dzisiejszych zamiarach. Nie wiedział. I no spojrzycie, czy on wygląda jak osoba spiskująca i rozmyślająca nad wrednym planem jakby to wkręcić mnie do szatni.  No błagam, przecież on jest najbardziej zaskoczony z was wszystkich tutaj i nawet za bardzo nie wie co ma powiedzieć.
- Ja doskonale wiem co powiedzieć. I nie potrzebuje adwokata –wciął jej się w słowo Alvaro, do którego dotarło ze siedzi w koncie jak „sierota” i dziewczyna musi go bronić przed Mou – Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście nie miałem pojęcia o zamiarach Mai - i nagle przypomniał sobie z jakim przekonaniem mówiła „do zobaczenia” wtedy jeszcze nie wiedział czemu jest tego taka pewna, teraz rozumiał, już wtedy miała to wszystko zaplanowane - ale chyba nic takiego się nie sałato. Pomogła nam wygrać i nie oszukujmy się gdyby nie ona wynik na pewno nie byłby taki jaki jest.
Mourinio spojrzał na niego zaskoczony. Tego się nie spodziewał, Alvaro który nigdy nikomu się nie sprzeciwiał, zawsze wszystko robił zgodnie z oczekiwaniem innych teraz stał tam naprzeciw im wszystkim. Przynajmniej tak wtedy wydawało się Mou. Jednak po chwili dotarło do niego jak bardzo się myli, ponieważ cala drużyna stanęła za Alvaro murem. I to tak szczelnym, że nie dało się go przejść z żadnej strony.
- Chyba możemy puścić ten incydent w zapomnienie – westchnął w końcu godząc się z myślą, że nic nie wskóra.

__________________________________________________________________________________
Przepraszamprzepraszam i jeszcze raz przepraszam ! 
Wiem, dłuugo mnie nie było. Ale to przez brak czasu, w tygodniu to na nic nie mam czasu, a w weekendy to też tak średnio. Rozumiecie, prawda ? 
Po drugie, ten rozdział. Masakra -.- Obiecałam wam jakąś akcję, ale no jednak jej jeszcze nie ma... Pojawi się pewnie w następnym rozdziale. 
A trzy, to wasze blogi. Dawno tam nie byłam, ale w ten weekend to nadrobię ! 
Nie mogę wam obiecać, że będę dodawać tu coś regularnie, mogę najwyżej obiecać, ze będę się starać :** 
Poza tym, dziękuje za komentarze. I Proszę was piszcie co naprawdę myślicie, nie tylko pochwały, ale też negatywy, żebym mogła się poprawić !