niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 8.

Rano obudziła się w jego ramionach. Czuła się wtedy tak bezpiecznie, wiedziała że nic jej nie grozi. Wpatrywała się w jego uśpione oblicze, długie rzęsy okalające zamknięte oczy, pełne usta, ciemne włosy… Tak bardzo go kochała, ale jej szczęście wciąż mąciły wspomnienia, pewnego rodzaju strach.  On obudził się  kilka chwil po niej.
- Dzień dobry – pocałował ją czuje w czubek nosa – jak się dzisiaj czuje najpiękniejsza dziewczyna świata ?
- Lepiej być nie może. – uśmiechnęła się do niego.
- Co powiedziałabyś na… śniadanie do łóżka ? – uniósł pytająco brew posyłając jej przy tym swój cudowny uśmiech. Uwielbiała gdy to robił.
- Ciekawa propozycja, ale wiesz co mam lepszą. – wpatrywał się w nią pytająco -  Ronaldo nam zrobi ! – wykrzyknęła radośnie.
- Prędzej mi tu kaktus wyrośnie – wskazał na swoją dłoń – niż on cokolwiek dla nas zrobi.
- Okej, wiec mam jeszcze jedną. Najpierw wspólnie zrobimy śniadanie, a potem je razem zjemy. Co sadzisz ? Zresztą nieważne co sądzisz i tak będzie po mojemu. – spoglądał na nią z uśmiecham nie ruszając się z miejsca. – no choodź, bo się wrośniesz w to łóżko – pociągnęła go za sobą do kuchni.
Stała przy blacie krojąc ogórki podczas gdy on smażył jajecznice. Byli sami, zdawało się, że wszyscy pozostali wciąż jeszcze śpią. Podszedł do niej po ciuchu i odwracając w swoją stronę szybko złączył ich usta w pocałunku.
- Przypalisz jajka – narzekała nie odsuwając się jednak.
-  To byłaby wielka strata – stwierdził, przyciągając ją do siebie jeszcze mocniej.
- Zaraz puszcze pawia, to dopiero będzie strata. – do rozmowy włączył się niespodziewanie trzeci głos.
- Czy ty zawsze musisz pojawiać się jak taka wredna pchła i psuć wszystkie miłe chwile ? – zapytał Alvaro nawet nie odwracając się do swego rozmówcy. Wciąż trzymał w ramionach Maję. 
- Jak ja jestem pchła to ty jesteś… co jest grosze od pchły ? - chwile zastanawiał się Ronaldo i już miał coś powiedzieć kiedy ubiegł go Morata.
- Gorsze od pchły ? To proste. W zasadzie to ty jesteś gorszy. A teraz czy możesz się odstosunkować stąd ?
- Przypominam ci, że to też moja kuchnia i chciałbym sobie zrobić kolację.
- Chodziło ci o śniadanie ? – Maja ze śmiechem włączyła się do rozmowy.
- Może. W każdym razie chyba jajka wam się fajczą.
Na te słowa Alvaro momentalnie odskoczył od dziewczyny próbując ratować jajecznice. Niestety na próżno. Całe ich śniadanie nadało się tylko do tego aby je zalać wodą po to by nie wznieciło pożaru.
- Maju kochanie, co powiesz na to żebyśmy zjedli kanapki ? – spytał zrezygnowany chłopak próbując zeskrobać resztę jajecznicy ze spodu patelni.
- Może zjecie ze mną ? Zawsze mogę zrobić więcej – odezwał się Ronaldo wyciągając z lodówki rozmaite warzywa.
- Alvaro kochanie, jak się miewa twój kaktus – dziewczyna popatrzał na Alvaro z rozbawieniem
- To ja zrobię herbatę – stwierdził chłopak puszczając mimo uszu uwagi dziewczyny.
- Jesteście chorzy. Oboje – skwitował całą sytuację CR7
Wspólnie zjedli śniadanie przygotowane w większości przez Cristiano i udało im się nawet przy tym nie pokłócić. Niedługo później wstał Marcelo, Iker, a następnie reszta chłopaków. Alvaro, Maja i Cris mieli tą przewagę, że pierwsi zajęli swoje ulubione łazienki. Właściwie to chłopaki, bo Maja miała swoją osobistą w pokoju. Dzień mijał im spokojnie, wszyscy świetnie się bawili. Okazało się, że dzisiaj mają wolne i tak pozostanie jeszcze przez dłuższy czas ponieważ trener zachorował na anginę i nie ma czasu, siły, ani ochoty załatwiać nikogo na zastępstwo, a poza tym uznał że powinni odpocząć skoro nie mają teraz żadnego ważnego meczu. Wszyscy razem siedzieli razem przy basenie, Marcelo, Ronaldo, Angel, Xabi, Iker i Pepe  siedzieli w wodzie, Fabio i reszta okupowała jacuzzi, Alvaro i Maja wspólnie zajmowali leżak. Nagle usłyszeli zza doku kobiecy głos.
- Spodziewaliście się kogoś ? – zagadnął Marcelo wyskakując z basenu.
- Co ? – Maja dopiero teraz przerwała swoją rozmowę z Alvaro.
- Ahh ci zakochani – Marcelo popatrzył na nią z rozbawieniem – ktoś przyszedł. Pójdę sprawdzić kto- Brazylijczyk już ruszył przed siebie, jednak zatrzymał go Morata
- Poczekaj, ja pójdę – chłopak wstał z fotela i szybkim krokiem skierował się w storę ulicy.
Nie zdążył jednak nawet zniknąć za rogiem kiedy wpadła na niego rozpędzona szatynka. Była wysoka ubrana dodatkowo w buty na obcasie i krótkie spodenki, miała niebieskie oczy i szeroki uśmiech, jednak w jej wyrazie twarzy było coś co powodowało, że nie wywoływało dobrego pierwszego wrażania.
- Misiaaczku – rzuciła się na szyję osłupiałego chłopaka – tak za tobą tęskniłam. O i zobacz co sobie kupiłam – podniosła do góry śliczną, czarną torebkę, jednak Morata nie zwracał na to większej uwagi. Jego smutny wzrok skupił się na Mai siedzącej na fotelu.
- Sama jesteś czy z bandą dziennikarzy i innych hien ? – zapytał w końcu na nią spoglądając.
- Jakich hien ? Pewnie, że sama, chciałam się przywitać z moim Pączusiem. – pocałowała go w policzek jednak on momentalnie się odsunął.
- Więc złaź ze mnie i nie odstawiaj szopki. – odwrócił się w stronę oniemiałej blondynki. – Maja, chyba powinniśmy porozmawiać. - Podszedł do jakby sparaliżowanej dziewczyny. Wciąż siedziała na fotelu w takiej samej pozycji w jakiej ją zostawił jednak teraz w jej oczach błyszczały łzy.
- Tak, bo my się jeszcze nie znamy. – uśmiechnęła się do szatynki. Wzięła głęboki oddech, starała się odpędzić łzy, które mimowolnie napływały jej do oczu- To twoja siostra ? Nie mówiłeś, że masz rodzeństwo. – Maja wstała z fotela stając naprzeciw niego.
- Bo nie mam siostry – patrzył na nią smutnym wzrokiem – Słuchaj to jest… - Przerwała mu.
- Kuzynka ! – bardzo starała się nie rozpłakać. Wciąż patrzył na nią tym samym wzrokiem – przyjaciółka ? ciocia może ? Już wiem, sąsiadka ! – po jej policzkach mimo usilnych starań zaczęły płynąć łzy kiedy wciąż przecząco kręcił głową. - Więc kim ? Kim ona do cholery jest ?! – teraz już traciła nad sobą panowanie.
- Maja, posłuchaj…
- Ja słucham, ja cały czas słucham, ale ty nic nie mówisz ! Cały czas tylko Maja i Maja, ja wiem jak mam na imię, nie musisz mi tego mówić, powiedz raczej jak ona ma – wskazała drżącą z nerw ręką  stronę szatynki. Ostatnio tak się czuła w czasie rozmowy z ojcem.
- Majka, ty właśnie nie słuchasz. Uspokój się, może chcesz usiąść? – Isco złapał ją za rękę, jednak zaraz się wyrwała.
- To nie jest twoja sprawa, nie wtrącaj się w to. Mamusia nie nauczyła, że w nieswoje sprawy się nie wtrąca ?!
- Uspokój się ! – Alvaro również zaczynał tracić panowanie nad całą sytuacją. W zasadzie już dawno jest stracił. –Nie tylko ty jesteś zdenerwowana okej ? On nic złego nie zrobił ! Chciał tylko pomóc.
- Dobrze, jestem spokojna, widzisz ? – Majka starła się opanować ton głosu – wiec - zdobyła się nawet na uśmiech, jednak wyglądał on bardziej jak grymas -  kim jest ta dziewczyna ?
- To jest Larissa.  I ona jest… tak jakby – chłopak nie wiedział jak ma jej powiedzieć kim jest Larissa. – Bo to wszystko nie tak.
- Alvaro, krótka piłka do cholery ! Larissa jest twoją … ? Wystarczy jedno słowo.  Po prostu je powiedz, każdy z nas i tak już wie jak będzie brzmiało. – teraz nie była już zdenerwowana, ogarniał ją tylko potworny smutek, ból który był niedopisania i mimo wszystko święcący gdzieś jej w sercu, przedzierający się przez te ściany rezygnacji mały promyczek nadziei. Przecież on taki nie jest, on nie mógłby jej tego zrobić, on…
- Dziewczyną – wykrztusił w końcu z siebie głosem tak cichym, że prawie niedosłyszalnym.
- Kim ? – przerwał jej rozmyślania.  Powiedział to patrząc jej prosto w twarz, a mimo to miała wciąż nadzieje, że się przesłyszała. Nie potrafiła w to uwierzyć.
- Dziewczyną Maja. Larissa jest moją dziewczyną – patrzył jej w oczy.  Niektórzy ludzie w takich sytuacjach unikają wzroku tej drugiej osoby, on nie. On miał nadzieje, że może ona zobaczy w jego spojrzeniu to, co on czuje w środku, jakie jest to wszystko trudne też dla niego.
-Wiec, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, albo w sumie na starej ? W każdym razie, nie przejmuj się mną, dam sobie rade, zresztą jak zawsze, po prostu zapomnij. Nie będę wam dłużej przeszkadzać. – łzy płynęły po jej policzkach, jednak głosy był spokojny, zbyt spokojny, wręcz irytująco spokojny. Denerwował ją ten spokój, denerwowało ją wszystko tylko nie Alvaro. Mimo tego jak bardzo chciała być na niego wściekła – nie potrafiła.
- Nie chce o tobie zapomnieć, słyszysz ? Zaufaj mi proszę, nie odchodź. Maja, proszę cię, to nie jest wszystko tak jak wygląda. Wyjaśnię ci to, tylko zostań.
- Nie chce od Ciebie nic, ani wyjaśnień, ani domu, ani nic. Po prostu daj mi spokój, pozwól mi się spakować i odejść. I puść moją rękę. – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Nie. Nie pozwolę Ci rozumiesz ? Majka, błagam cię zostań pozwól i mi powiedzieć. Obiecuję Ci, że wszystko naprawie
- Daj mi spokój Alvaro. Po prostu się daj mi spokój. – wyrwała rękę z jego uścisku i biegiem ruszyła w stronę wyjścia. Chciał za nią biec jednak nie zrobił tego, po prostu stal w miejscu i patrzył jak się oddala…


                                            Larissa Garrido
Pojawiała  nam się nowa bohaterka, ale myślę, ze nie będę jej opisywać, no bo to będzie zawarte w treści opowiadania :)
___________________________________________________________________________________
Mam do was jeszcze takie pytanie, mianowicie czy lubicie główną bohaterkę, czy też nie ? Mam na myśli Maję oczywiście.
Mam też nadzieję, ze rozdział się podobał :) Miłego dnia kochani ;*

sobota, 15 lutego 2014

DZIĘKUJĘ !

Wiem, że tego nie przeczytasz, nie zobaczysz, nigdy się o tym nie dowiesz, ale to nie jest dla mnie teraz ważne. Dziękuję Ci za te piękne chwile, za łzy wzruszenia, za niepewność, za niepojętą radość. Kamil, dziękuję Ci Mistrzu !

Dzisiaj miał pojawić się rozdział, ale się nie pojawi. To nie jest blog o skokach, ale musiałam dodać ten post. Kamil Stoch jest moim idolem i nie dlatego, że zdobył to złoto, nie. Oglądam skoki od zawsze, kocham je i kocham jego. Dla mnie byłby mistrzem nawet bez tego złota, bez tego pierwszego też. Tak Kamil, Polska ma najlepsze siły powietrzne. Ci z was którzy się interesują, wiedzą o czym mówię ;) Wspaniały człowiek, sportowiec, Polak....
"Musisz sto razy przegrać, by raz wygrać"
___________________________________________________________________________________Tutaj też, bo nie będzie pewnie więcej okazji chciałabym wspomnieć o Noriakim Kasaim i Thomasie Morgensternie. I znowu ci co się interesują to wiedzą. Pan Noriaki - gigant, a Morgi po protu człowiek ze stali. Nic tylko podziwiać.
___________________________________________________________________________________
I tutaj też chciałabym podziękować Wam, że tu jesteście, czytacie, wspieracie mnie.
JEDNO WIELKIE DZIĘKUJE !