środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 9.

Dziewczyna  zapłakana, zmęczona, wyczerpana w każdym możliwym tego słowa znaczeniu przysiadła na najbliższej ławce. Nie zauważyła nikogo na chodniku, ulice wiały pustkami. Nie potrafiła już zapanować nad sobą, pozwoliła dać upust emocjom, nie starała się trzymać przy sobie kawałków popękanego serca, schowała twarz w dłoniach zanosząc się płaczem. Jej głośne pochlipywanie roznosiło się echem po cichym parku w letnią noc. Księżyc nadawał nastroju, okalał wszystko delikatną poświatą.
- Mogę Ci jakoś pomóc ? – usłyszała delikatny, kobiecy głos nad swoim uchem. Podniosła głowę, a jej oczom ukazała się brunetka wyglądająca mniej więcej na rówieśniczek Mai. Nieznajoma patrzyła ze współczuciem w załzawione oczy.
- Nie. – przyglądała się ciemnym tęczówkom jak zahipnotyzowana. Dziewczyna wyglądała na miłą, jej delikatny uśmiech był szczery, a oczy radosne. Na tą myśl ponownie wybuchnęła głośnym płaczem, jego oczy też takie były, on też się taki wydawał. Kiedy w końcu nauczy się, że pozory mylą, a ludzie są beznadziejni ?  – Nic od Ciebie nie chcę. – odpowiedziała jej twardo, nie miała ochoty na kolejne rozczarowanie.
- Hej, nie zostawię Cie tu.
- Po prostu odejdź. Poza tym jak widzisz, że ktoś siedzi, to daj mu spokój, jest tak wiele ławek, czemu przylazłaś akurat tutaj ?! Czy wy wszyscy nie rozumiecie jak się do was mówi ? Nie wiecie co znaczy „daj mi spokój” albo „ zostaw mnie” ? – teraz włosy miała potargane, lepiły się do czerwonej, mokrej od łez twarzy. Dziewczyna przyglądała się zdumiona, otworzyła usta, jednak Maja ją ubiegła – Co się gapisz ?! Nie patrz się tak na mnie tymi swoimi wielkimi oczami ! Musiałaś tu przyleźć z takimi oczami, nie możesz mieć niebieskich, tylko akurat takie ?! –nieznajoma wpatrywała się w nią z coraz większym zdziwieniem-  Nie zwariowałam ! – wrzasnęła, chociaż w zasadzie słuchając samej siebie nie była tego do końca pewna. Może to wszystko ją przerosło, może postradała zmysły ? – Wcale nie zwariowałam, on też ma takie oczy – dodała ciszej, niemal bezgłośnie.
- Właściwie, to ty się przysiadłaś do mnie, ale to chyba nasz najmniejszy problem, co ? Posłuchaj, on kimkolwiek jest nie jest ciebie wart, on jest kretynem, beznadziejnym prostakiem. – dziewczyna objęła Maję ramieniem.
- Nieprawa. Znaczy prawda. Znaczy… - kolejna fala łez – ja nie chce żeby to była prawda. – blondynka wtuliła się w nieznajomą. – Poza tym jaki „nasz” ? Nie ma nas, jesteś ty i jestem ja. Ty masz swoje życie, a moje właśnie legło w gruzach… znowu. – zamyślił się na chwile, dopiero kobiecy głos wyrwał ja z rozmyślań. Z trudem uświadomiła sobie, że to jej własny głos - Myślisz, że do tego można się przyzwyczaić ? Że za każdym razem, kiedy myślisz, że będzie dobrze, że znalazłaś ludzi którym na tobie zależy okazuje się, że to nieprawda ?
- Nie i nikt nie zasługuje, żeby musiał się do tego przyzwyczajać, a na pewno nie ty. Chodź, odprowadzę cię do domu.
- Ja nie mam domu – Maja spojrzała w wielkie, ciemne oczy i wtedy to do niej dotarło, nie ma domu, nie ma rodziny, nie ma… nic.

- To nie moja wina ! Skąd mogłam wiedzieć ?! – Iker robił wszystko co mógł jednak wrzask Larissy wciąż docierał do jego uszu. „Iść czy nie iść ?” Nurtowało go to pytanie. Z jednej strony to nie jego sprawa, z drugiej miał już dość, niby Alvaro był dorosły, ale co jeśli nie da sobie z tym rady ? Chociaż… kogo on oszukiwał, Alvaro był pełnoletni, ale z dorosłością nie miał nic wspólnego sądząc po jego ostatnich zachowaniach. Mimo wszystko to jego przyjaciel, ale kto tak naprawdę ponosił winę w tej sytuacji ? Dlaczego zawsze się tak o nich martwił ?Dlaczego to właśnie on miał taki charakter, czemu nie mogło być mu to po prostu obojętne ?  Z każda chwilą zaczynał denerwować się na siebie coraz bardziej…
- Siedź na tyłku stary i nie mieszaj się – do pokoju wszedł Sergio. Jak to się stało, że Ramos zawsze wiedział o czym Casillas myślał ? To pozostanie chyba już zawsze zagadką dla kapitana królewskich. Głowa Ikera była przepełniona taką ilością pytań, że miał wrażanie, że zaraz eksploduje.
- Nie twoja ?! A czyja do cholery ?! Może moja ?! – Alvaro wrzeszczał na całe gardło.  Głos powoli zaczynał mu się łamać. Od wczoraj nie rozmawiał z nikim poza Isco. W zasadzie to z nim również nie rozmawiałby, gdyby nie został zmuszony. Isco po prostu bez owijania w bawełnę otworzył zamek drzwi pokoju przyjaciela nożem kuchennym i siedział w nim … w sumie do kolacji. Wieczorem przyszedł powiedzieć chłopakom, że ani on ani Morata nie są głodni i powędrował do siebie grobową miną. Od tamtej pory nie pojawił się. Prawdopodobnie sytuacja życiowa pacjentów kliniki zamkniętej jest bardzie przejrzysta…
- Trochę patola nie ? I pomyśleć że akurat na dzisiaj musiałem ściągnąć Irinę – Ronaldo usadowił na kanapie między Ramosem a Ikerem. – tak w sumie to…
- Trzeba było mnie nie zdradzać !! – Ponowny krzyk Larissy przerwał wypowiedź Crisa.
- Lecz się ! My nawet nie jesteśmy razem !
- Tak ?! Może powiesz to prasie ?! Po cholerę opowiadasz im jacy to jesteśmy ze sobą szczęśliwi co ?!
- Bo muszę ?!
- Nie przerywaj mi !! Co ona ma czego ja nie mam ?!
- Ją kocham !
- A mnie nie ?!– nagle Lerrise opanował smutek, przygwoździł ja, nie miała już siły. Zaskoczyła sama siebie tym, że oczy nie były jeszcze mokre od łez. Nie potrafiła pojąc co ten chłopak miał w sobie takiego, że znosiła te wszystkie upokorzenia tylko po ty by być przy nim choć chwile. Nie potrafiła pojąć za co tak bardzo go kochała.- Mnie nie możesz pokochać ?- zapytała już ciszej, jej serce wciąż przepełniała nadzieja.
- Nie. – Alvaro również zaczynał odczuwać zmęczenie, oboje tracili nad sobą panowanie.- Mam ci przeliterować, żebyś zrozumiała ?  -Patrzył jej prosto w oczy. Wymierzyła mu siarczysty policzek i ze łzami w oczach wybiegła z salonu.
W całym domu zapadła głucha cisza, tak jakby wszyscy z napięciem przysłuchiwali się ich kłótni i teraz nie wiedzieli jak mają się zachować. W przypadku Ikera, CR7 i Serio rzeczywiście tak to wyglądało, pozostała część albo wyszła nie mogąc już tego słuchać, albo grała w jakieś beznadziejne gry w pokoju Angela mając na uszach słuchawki, Alvaro stał zszokowany dotykając dłonią wciąż jeszcze piekącego policzka, a Isco po raz pierwszy dzisiaj wygramolił się z własnego pokoju i teraz stał w drzwiach salonu wpatrując się w  przyjaciela.
- Przegiąłeś ? – nie powiedział tego tonem oskarżycielskim, on w zasadzie nawet tego nie stwierdził.  Zadał pytanie. To był jego specyficzny sposób no to, by pokazać Moracie, że może na niego liczyć. Oczy Alvaro wypełniły się łzami.  Czasem po prostu każdemu zdarzy się nie wytrzymać.
-… no i wtedy wyszłam. Resztę już znasz. – Maja pochlipując opowiadała swoją historię. To zadziwiające, ale oczy Niny, bo tak miała na imię nieznajoma brunetka, która pomogła jej i pozwoliła przenocować u siebie w domu, były pełne łez. – Wyszłam zupełnie tak jak stałam, nie mam nawet bielizny, bo byliśmy przy basenie, więc jestem w stroju.
- No to pójdziemy po twoją bieliznę – na ustach brunetki zagościł wojowniczy uśmiech.
- Ja nie chcę tam iść. 
- JA ci pomogę.
Maja w ogóle nie mogła spać. Wierciła się na materacu, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Księżyc oświetlał pokój delikatnym blaskiem. Przez jej głowę przewijało się tysiące myśli, miliony pytań bez odpowiedzi, ale jedno dawało o sobie znać głośniej niż pozostałe, brzmiało bardzo prosto „dlaczego ?”.  Kiedy udało jej się na chwile zasnąć dręczyły ją koszmary. Śnił jej się ojciec, później Alvaro ze swoją dziewczyną, później ojciec i Alvaro razem. Obudziła się zlana potem, bała się pogrążyć we śnie po raz kolejny.  Zaspana wyszła na balkon, usiadła pod ścianą i patrzyła w gwiazdy. Najgorsze było to, że wszystko jej go przypominało. Oczy Niny były takie jak jego oczy, księżyc taki sam jak tej nocy w ogrodzie i w oddali stadion, ten sam na którym pocałował ja po raz pierwszy. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Wspomnienia bolą… Ale ona lubiła wspominać, mimo wszystko. Nie była na niego zła, było jej tylko niesamowicie przykro, po raz kolejny…

Morata siedział z Isco w jego pokoju. Wiedział, że do Crisa przyjechała Irina i że Marcelo postanowił zorganizować imprezę w pobliskim pubie. Nie zamierzał na nią iść.
- Nie radziłbym. Pamiętaj, nigdy nie wchodź do jaskini lwa, nigdy –rzucił Cris, który obściskując się z Iriną  wędrował do swojej sypialni, w stronę Ikera stojącego  przed drzwiami pokoju w którym od wczoraj siedzieli Isco z Alvaro.
Mimo wspaniałomyślnych rad kolegi, Casillas zdecydował się zapukać. Bez odpowiedzi. Ponowił próbę – wciąż nic. W końcu nacisnął na klamkę. Zdziwił się gdy drzwi ustąpiły. „Trzeba było słuchać Rolando” – przemknęło mu przez myśl. Widok który mu się ukazał był naprawdę żałosny. I Alvaro i Isco byli totalnie pijani. Dookoła leżały puszki po piwach i butelki po wódce. W całym pokoju śmierdziało od dymu papierosowego.
- Świetna atmosfera, co chłopaki ? – rzucił sarkastycznie. Próbował zebrać myśli, to co zobaczył przerosło jego … oczekiwania. Widział, że może być źle, ale nie sądził, że aż tak.
- Ekstra – wybełkotał z wyraźnymi trudnościami Isco.
- To może posprzątamy ? Co wy na to ? – nie czekając na odpowiedź, zaczął zbierać puszki ze stołu. Specjalnie zabierał te, które nie były jeszcze opróżnione. Szło całkiem nieźle dopóki Morata nie postanowił mu pomóc. Jego próby chociażby podniesienia się były godne politowania, a kiedy już mu się udało wstać, nie dawał rady utrzymać równowagi. W takim stanie Iker  go jeszcze nie widział. Zastanawiam się, czy ktokolwiek go widział. Postanowił znaleźć kogoś do pomocy.
- Musimy znaleźć Larissę. – oznajmił zamaszyście otwierając drzwi pokoju Ramosa.
- Po co ? – Sergio stał w samych bokserkach na środku pokoju, zdarzył już się przyzwyczaić, że w nagłych sytuacjach koledzy zapominają o pukaniu.
- Albo Maję.  W sumie bardziej Maję.
- Co ci się zebrało teraz na poszukiwania ? Jest środek nocy, a ja jestem w samych gaciach.
- Przecież widzę, ale martwię się o nie, a po drugie martwię się o nich – wskazał ręka drzwi pokoju Isco.  Ramos  podniósł pytająco brew, a gdy nie uzyskał odpowiedzi sam postanowił zobaczyć co tak zmartwiło kapitana królewskich.
- No to jest jakiś argument – stwierdził z ponura miną gdy zajrzał do pomieszczenia, a jego oczom ukazał się ten sam żałosny obrazek który przed chwilą widział Iker, albo nawet jeszcze bardziej żałosny. Teraz Isco znajdujący się pozycji, którą ciężko scharakteryzować, ale prawdopodobnie zaliczała się do pozycji stojących mamrotał coś niezrozumiałego albo do siebie albo do Moraty, a ten z kolei w czymś w rodzaju pół-siadu przebywał na podłodze opierając się o łóżko. – Dość poważny argument…

                                                                           

Nina 
Nina jest osobą bardzo specyficzną i żywiołową. Najpierw robi, potem myśli.
A resztę jej cech poznacie w trakcie :)  
__________________________________________________________________________________

Tak jak obiecałam rozdział jest :) kolejny tez będzie... Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Każdy z nas ma swoje życie prawda ?
Dziękuję wszystkim, którzy tu są mimo wszystko :* 

niedziela, 13 kwietnia 2014

...

Nie wiedziałam, jak zatytułować ten post... ale mniejsza o to.
Widzę, ze to jesteście i komentujecie, i pytacie kiedy następny...  To bardzo miłe.
Ale ja mam strasznie słomiany zapał niestety. Jakoś nigdy nie mam czasu...
Mam teraz dużo nauki i dużo do zrobienia.
I zmieniło się też moje podejście do pewnych spraw, zmieniły się priorytety.
Wiem, ciągle obiecują poprawię i nigdy się nie poprawiam.
Rozdziały będą się pojawiać, tak jak się pojawiają bo nie wyrabiam no.
Nie zostało ich już wiele...
Teraz będę mieć więcej wolnego. Znaczy teoretycznie, ale mój konkurs z historii to nie wasza sprawa, dlatego rozdział się pojawi. Może nawet dwa ? One są, są napisane. Także spokojnie, nie zawiesiłam bloga i nie zrobię tego.
I dziękuję, ze jesteście mimo wszystko :)