wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 3.

- A co ci nie pasuje w Realu !? – zdenerwował się. Nie wiedział czemu. Jeszcze przed chwilą starał się ją jakoś delikatnie przekonać, uświadomić że nie ma racji. Teraz ogarnęła go złość, na nią, na chłopaków, na wszystko. Jak mogła tak ich oceniać nie mając o niczym pojęcia ?! A chłopaki, co oni sobie myśleli? Wyobrażali sobie, że co? Że samolot na nich poczeka aż ułożą sobie włosy? Że ludzie zostawią miejsca specjalnie dla nich? Miał dość tego wszystkiego. Poczuł ogromny zawód. Nie dlatego, że Maja nie lubiła Realu, zawsze był zdania, iż gust nie podlega dyskusji, ale dlatego, że ich oceniała w ten paskudny sposób, którego tak bardzo nienawidził. Nie mieściło mu się to w głowie, nigdy nie znosił takich ludzi. Nagle usłyszał szczery, melodyjny śmiech. Zaskoczony spojrzał na Maję. Kiedy zorientowała się, że się jej przygląda uspokoiła się trochę i odwzajemniając jego spojrzenie powiedziała z uśmiechem na ustach :
-Jesteś taki słodki kiedy się złościsz.
Po tych słowach spoważniała, jakby przypomniała sobie coś i nagle ich pożałowała, jednak to nie trwało długo, zaraz wróciła do siebie jakby nigdy nic. Patrzył na nią jak na wariatkę szeroko otwartymi oczami. Przed chwilą obrażała jego klub, a teraz mówi… nie zaraz, ona nie obrażała twojego klubu upomniał się natychmiast. Właściwie nie miała pojęcia, że to robiła. Przecież nie powiedziałeś jej kim jesteś, kogo znasz i czym się zajmujesz.
- Daj spokój masz mnie za idiotkę Alvaro ?
- Ee ja… nie. Dlaczego tak… skąd ten pomysł ? – teraz naprawdę poważnie zastanawiał się nad jej stanem psychicznym. I obawiał się, że nie jest on w najlepszej formie.
- W takim razie, albo ty jesteś idiotą albo się zgrywasz. – wciąż przyglądał się jej z coraz szerzej otwartymi oczami. – powiedziałam ci: lubię piłkę, kibicuje Barcy i no pokrótce powiedziałam też co sadze o Realu, wiec coś tam o tych klubach wiem. Ty niecałą godzinę temu wparadowałeś tutaj robiąc niezłe zamieszanie razem z bandą swoich kolegów. Naprawdę myślisz, że was nie rozpoznałam ?
- To znaczy, że ty.. ty wiedziałaś od początku ?
- Oczywiście, jak pewnie większość ludzi tutaj. Tylko kretyn by się nie zorientował. Proszę, kto normalny wchodzi do samolotu z bagażem ? Chyba tylko Cristiano Ronaldo.
- Słuchaj Cris jest… nieprzyzwyczajony.
- Tak, jak oni wszyscy.
- Jak my wszyscy. No wiesz, ja też tam…
- Daj spokój – przerwała mu – ty potrafisz zachować się w samolocie i nie wchodzisz do niego z bagażem. – nie potrafiła powstrzymać się od śmiechu-  I może warto się pokusić o małe sprostowanie. To z Barceloną i tak dalej, to ja chciałam tylko zobaczyć twoją reakcję. Sprawdzić no wiesz, czy jesteś coś wart, czy nie bardzo.
- Słucham ? Co chciałaś sprawdzić ? stuknięta, ona jest stuknięta. Zaraz mnie zaatakuje jakimś młotkiem i wyrzuci przez okno – przemknęło mu przez głowę.   
- Proszę, to nie tak jak ci się wydaje. Nie postradałam zmysłów – stwierdziła jakby czytając mu w myślach. Okej, czyli nie stuknięta, to może wiedźma. Boże ona wie co myślę. Po dłuższej chwili zastanowienia Alvaro niechętnie musiał przyznać, że chyba też ześwirował – chciałam zobaczyć czy ty, będziesz bronił klubu, czy nadal udawał wariata.
Chłopak otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Nie wiedział co ma odpowiedzieć.  - Czyli ty jesteś za… - przerwał ponieważ usłyszał dzwonek własnej komórki. – to tu jest zasięg ? – mruknął pod nosem bardziej do siebie niż do Mai. Spojrzał a wyświetlacz przekonany, że już nic go nie zaskoczy i po raz koleiny się pomylił. Dzwonił Iker. - Słucham ? Wiesz, że siedzę jakieś…- odwrócił się szukając wzrokiem Casillsa. – 15 siedzeń przed tobą ? I wiesz, że po samolocie mimo wszystko od czasu do czasu można chodzić ?
- Naprawdę 15 ? Zrób coś dla mnie. Pomachaj.
- Co ? Zwariowałeś na stare lata? Facet, co sobie ludzie pomyślą?
- Ale jesteś tu tak ? W samolocie. Na 100 % ?
- Iker jestem tu i… a dlaczego miałoby mnie nie być ?
- Bo wiesz młody  Cris bał się, że cię zgubiliśmy i… O Boże nie ! Czekaj.
- Co ?! Iker do cholery co jest ? – Alvaro zupełnie stracił orientację w sytuacji. Jednak po chwili już wszystko było jasne. Chłopak usłyszał glos Ikera, już nie przez słuchawkę w telefonie, był donośny i odrobinę przestraszony. „ Przepraszam czy mogę dostać jakąś torbę bo kolega tu…"
-Fabio jak mogłeś ?! To nowe buty ! – Cris przerwał Casillasowi.
- Boże, spraw żeby oni przenieśli się do innego samolotu. Proszę, nich nit nie skojarzy, że jestem z nimi. – Alvaro mamrotał sam do siebie cały czerwony. Nigdy nie miał problemów z rumieńcami, ale w takiej sytuacji ciężko było nad tym zapanować.
- Kolega wymiotuje – dokończył w końcu Iker zrezygnowanym głosem. Alvaro jęknął cicho i osunął się niżej w swoim fotelu. Jedyne czego chciał to zapaść się pod ziemię, albo chociaż rozpłynąć. Cokolwiek . Gdzieś w głębi serca czół, że powinien pomóc kolegom, jednak ta myśl przeraziła go i w rezultacie jeszcze bardziej usiłował schować się w fotelu.
- Jeszcze trochę się osuniesz i mi spadniesz na podłogę. – usłyszał nagle głos dochodzący z fotela obok. Majka nie kryła rozbawienia sytuacją.
- Słuchaj oni po prostu… oni na co dzień tacy nie są, oni… - chłopak urwał. Zastanawiał się czy próbuje to wmówić jej, czy sobie. Oczywiście, że tacy są. Nie potrafią korzystać z transportu publicznego, nie czekają w kolejkach w barach, głównie dlatego, że do takowych nie chodzą. Ich życie jest chore. Odizolowane… i straszne.  – dobra, nieważne. Wiesz może ile jeszcze czasu musimy spędzić w tym samolocie ?
- Z tego co mówiłeś to też lecisz do Dortmundu, więc jeszcze ponad 2 godzinki i jesteśmy na miejscu. Słuchaj, czemu lecicie sami ? No wiesz bez trenera i innych takich co powinni was pilnować.
- Pilnować ?
- Nie obraź się, ale z tego co się orientuje jesteś z nich tutaj najmłodszy i w zasadzie to ty się nimi zajmujesz. Twój kolega dzwonił do ciebie czy czasem nie zostałeś gdzieś ,no wiesz na dole, podczas kiedy twój inny kolega wymiotował na buty kolejnemu, a ten zamiast mu pomóc krzyczy na niego. I zdaje mi się z Ramos to wszystko przespał.
- Ja ich nie wychowywałem.- stwierdził chłopak w geście obronnym, odrobię poirytowany- A co do twojego pytania, trener i jego banda zostali i mieli załatwić sprawę z prywatnym transportem i dolecieć do nas. Poza tym to miało być jak sprawdzian.- zauważył zdziwienie malujące się na twarzy dziewczyny- Czy sobie poradzimy, rozumiesz? Innymi słowy zaufali Ikerowi, który nie ma o niczym zielonego pojęcia. 
Pozostała cześć podróży przebiegła bez większych spiec. Alvaro i Maja przegadali praktycznie cały czas i z każdym słowem odkrywał, że lubi ją coraz bardziej, że ona jest inna, wyjątkowa.
-Ee to ten, cześć. – wyjąkał na lotnisku w Dortmundzie.  Coś podpowiadało mu, że powinien powiedzieć więcej, ale nie miał pojęcia co wiec dał sobie spokój.
- Do zobaczenia – Maja uśmiechnęła się i odeszła machają mu.
„Mam nadzieję”. Alvaro nie powiedział tego głośno, ale to była najszczersza myśl odkąd pamiętał. Stał tam jak wryty patrząc za odchodzącą postacią, która po chwili wmieszała się w tłum.
- Młody albo za nią biegnij, albo chodź. – z rozmyślań wyrwał go głos Crisa.
- Lepiej zajmij się swoimi butami, bo zdaje się, że są po przejściach. – odbąkną chłopak i ruszył za pozostałymi chłonkami klubu.
- Jeśli chcesz wiedzieć to je zmieniłem! – odkrzyknął CR7 i ruszył jego śladem.
Do ośrodka w którym mieli się zatrzymać postanowili dostać się pieszo, ponieważ nie mieli daleko. Swojej decyzji pożałowali już w połowie drogi. 
_________________________________________________________________________________

Cześć :* Wiem, długo kazałam wam czekać, przepraszam was bardzo. Dziękuję wam ogromnie, wszystkim. Jak czytam wasze komentarze, to aż się cieplej robi na serduchu :D
 
Nie chce zrzędzić i przedłużać  ale muszę, ten rozdział zupełnie mi sie nie podoba -.- i ogólnie na razie nic ciekawego się nie dzieje, ale to się niedługo zmieni, obiecuję xd I mam do was pytanie, za jakiś czas będzie mi potrzebny kolejny bohater, mianowicie przyjaciel Mai i nie potrafię wybrać, wiec decyzja należny do was. Waham się między Naymarem ( kojarzycie Neya nie ? Ten z Barcy, niedawno jeszcze z Santosu xd), a zwykłą, nieznaną nikomu dziewczyną :D Liczę na waszą pomoc ;* 

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 2.

- Jesteśmy ! Już jesteśmy – dość duża grupa zmęczonych mężczyzn wpadła do maszyny przerywając stewardessie  – Bardzo przepraszamy, że pani przerwaliśmy. Proszę mówić dalej – Iker starał się być uprzejmy, nie bardzo wiedział jak się zachowywać w takiej sytuacji jednak po zaskoczonej minie kobiety uznał, że chyba cos powiedział nie tak. – Niech się pani nami nie przejmuje. Naprawdę.
- Rozumiem ze państwo są razem ?
- Tak, tak bardzo przepraszamy, że musieliście czekać, ale były straszne korki i właściwie do też trochę nasza wina bo tak w zasadzie to…
- Proszę, proszę po prostu zająć miejsca i przestać już mówić.
Iker pokiwał głową i posusznie ruszył do przodu szukają wolnego miejsca.
- Przepraszam, a  te walizki to ktoś zabierze ? – usłyszał nagle głos Ronaldo. Energicznie odwrócił się w tył rzucając koledze krytyczne spojrzenie.
- Weszliście tu z walizkami ?! Jak to się stało? Nigdy w wcześniej żaden z was nie leciał samolotem?  – po minie i tonie kobiety widać było zirytowanie. Starał się dobrze wykonywać swoja prace i cały czas się uśmiechała, jednak mówiła przez zaciśnięte żeby, a jej mina wydawała się z każda chwilą coraz bardziej wymuszona.
- Znaczy wie pani, lataliśmy oczywiście, że tak, tylko nie takim. Bardzo przepraszamy z problemy i kolegę – Casillas spojrzał znacząco na Crisa. – Naprawdę poradzimy sobie z bagażem.
- Ale wam nie wolno tu mieć bagażu ! –stewardessa podniosła głos nie wytrzymując napięcia. Pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji i jakoś nie potrafiła sobie z nią poradzić. W końcu po długich tłumaczeniach, z drobną pomocą Alvaro, który nie był jeszcze przyzwyczajony do latania prywatnym śmigłowcem i starał się co jakiś czas instruować kolegów udało jej się namówić ich do oddania bagażu i zajęcia miejsc. Z siedzeniami oczywiście tez był problem, gdyż okazało sie ze nie mogli siedzieć wszyscy razem, ponieważ jak można się było tego spodziewać większość  miejsc siedzących było już zajętych. Dodatkowym problem było to ze Marcelo  i Coentrao  panicznie bali się samolotów i uparli się ze muszą siedzieć z Ikerem, blisko Sergio Ramosa.
- Hej, tu wolne ? – spytał, nieśmiało Alvaro do którego dotarło, że nie ma co liczyć na miejsce blisko kolegów i zastanawiał się kiedy i oni to pojmą. Nie dawało mu spokoju tez to kto pierwszy straci cierpliwość ta biedna stewardessa która musi się nimi zajmować, czy też Cristiano który raczej nie jest obdarzony opanowaniem. Nie miał już nawet siły tłumaczyć chłopakom, że nie uda im się siedzieć blisko siebie i lepiej żeby zajęli jakiekolwiek miejsca zanim wyrzucą ich z samolotu. Postanowił zdać się na los. 
- Słucham ? – zdziwione oczy popatrzyły na niego. Rozmówczyni była pogrążona w lekturze i wyraźnie było widać, że Alvaro wyrwał ją z jakiegoś innego świata.  Jednak po sekundzie odzyskała świadomość otaczającej ją rzeczywistości. -  A tak siadaj. – Odpowiedziała obojętnie i powrotem pogrążyła się w pięknym literackim świecie.
Alvaro nie bardzo wiedziała co ma robić. Odczuwał dziwna ochotę poznania dziewczyny, ale nie miał pojęcia jak to zrobić. W sumie może lepiej posłuchać muzyki. Nie odważył się jednak na jakikolwiek ruch, siedział sztywno, dość niestabilnie na fotelu niezdecydowany co do dalszych zamiarów.
- Ciekawa książka ? – spytał w końcu spoglądając wyczekująco na sąsiadkę. W odpowiedzi jednak usłyszał jedynie jakieś przytakujące mruknięcie. Dziewczyna nawet na niego nie spojrzała, a on wcale  nie poczuł się lepiej, wręcz przeciwnie. Wyczuwał jakiś dyskomfort. Dziwnie mu było tak siedzieć kolo kogoś kogo zupełnie nie znał. Chciał się czegoś dowiedzieć, tylko porozmawiać.
- To super. – stwierdził w końcu i rozsiadł się wygodniej na swoim fotelu. Starał się rozluźnić ale średnio mu to wyszło. Nie potrafił pozbyć się chęci poznania dziewczyny.
- A o czym ? – zdecydował się zapytać po chwili milczenia.
- o świecie nocy. – odpowiedziała jakby to było oczywiste. Zachowywała się jakby obok niej zamiast nieznajomego siedział ktoś znany od lat.
- yhym.
Alvaro powoli zaczynało irytować to uczucie nie pewności. Chciał się go za wszelką cenę pozbyć. Naprawdę chciał wyciągnąć z plecaka słuchawki i popłynąć w rytm muzyki, albo cokolwiek innego. Mógłby nawet iść spać, byleby tylko pozbyć się tego okropnego uczucia.
- Jestem Alvaro – usłyszał swój własny głos. Był Tym zdziwiony. Wcale nie zamierzał już z nią rozmawiać, widocznie nie miała na to ochoty. Coś takiego przezywał pierwszy raz w życiu i wcale mu się to nie podobało. Słowa płynęły z jego ust niezlanie od chęci, czy woli. po prostu  mówił i nie potrafił przestać. Zdziwione oczy spojrzały na niego i zatrzymały się obserwując jego twarz po raz pierwszy od… właściwie od zawsze bo znają się niecałe 10 minut. Nie było widać w nich złości ani irytacji, ale coś co jeszcze bardziej zdziwiło Alvaro, mianowicie dziewczyna wydawała się rozbawiona.
- Maja. – odpowiedziała w końcu. Była piękna. Jasne, faliste włosy opadały na jej ramiona. Oczy były duże i ciemne jak dwa lśniące węgielki, okolone długimi czarnymi rzęsami, oprócz rozbawienia można było w nich dostrzec mała iskierkę po prostu radości, chęci do życia. Dziewczyna sprawiała wrażenie szczęśliwej. Usta miała dość duże, pełne i brzoskwiniowe. Delikatne rysy twarzy dodawały jej uroku i dziewczęcości.  Nie była umalowana, przynajmniej tak wydawało się Alvaro. Wyglądała naturalnie, skórę miała delikatnie opaloną co podkreślała jasna luźna bluzka. Maja miała na sobie jeszcze dżinsowe spodenki i trampki. Imię doskonale do niej pasowało, naturalne, dziewczęce, słodkie i śliczne. Chwile jeszcze patrzyła o oczy chłopaka, by po chwili ponownie wrócić do swoje lektury.
- Ładne. Ale nie jesteś Hiszpanką. Skąd jesteś ? – postanowił kontynuować rozmowę. Jedną dłonią zatrzasnęła grubą książkę.
- Nie dasz mi poczytać co ? – spytała ze śmiechem. Patrzyła przyjaźnie.
- Nie chciałem ci przeszkadzać. – stwierdził Alvaro speszony. Naprawdę nie chciał. W końcu początek rozmowy nie był zależny od jego woli tylko od… podświadomości ? No w każdym razie on tego nie chciał. Jednak mimo to ona nie wiedziała, że nie zrobił tego specjalnie. A stwierdzenie „nie chciałem ci przeszkadzać” z jej perspektywy wdawało się, no cóż bez sensu. – To znaczy ja… ja przepraszam. – wydukał w końcu odwracając głowę.
Zawsze był  nieśmiały, nie tylko jeśli chodziło o dziewczyny w ogólne. W sumie zawsze miał dużo przyjaciół, zawsze ktoś się blisko niego kręcił, ale jakby się tak nad tym zastanowić to nie on zaczynał te znajomości. W zasadzie jego nieśmiałość nie była niczym uzasadniona. Świetnie grał w piłkę nożną, jeśli chodzi o urodę też niczego mu nie brakowało, no i głupi nie był, a mimo to zawsze czół się skrępowany kiedy miał zacząć rozmowę z kimś nieznajomym. Wolał posiedzieć sam, pokopać piłkę, poczytać coś o nowych trikach czy legendach piłkarskich, albo nawet posłuchać muzyki, ale nie przepadał za ciągłymi imprezami i byciem w centrum uwagi. Nie był samotnikiem, nie do końca, czasem po prostu lubił być sam.  Teraz był przystojnym młodym mężczyzną, zawodnikiem pierwszej jedenastki wielkiego Realu Madryt i nikt nie pomyślałby nawet, że on wcale nie jest pewny siebie jak Cristiano, czy nawet Iker. On nie czuje się gwiazdą, kimś znanym, on wciąż jest tym chłopakiem który chce spełnić marzenie, być świetnym piłkarzem w świetnych klubie i mieć świetnych kolegów w zespole. I mimo ze to marzenie się ziściło on walce się nie zmienił.
 - W porządku, nic się nie stało. I tak kończyłam już rozdział. 
- Nie bo wiesz, ja naprawdę nie chciałem ci przeszkadzać, tylko…
- Dobrze, przecież nic się nie stało – maja nie potrafiła powstrzymać się od śmiechu, nie udało jej się ukryć rozbawienia chociaż bardzo się starała. Alvaro wydał jej się niezwykle słodki. – a co do mojego pochodzenia jestem Polką. Przyjechałam do Madrytu na wakacje i udało mi się skołować bilety na mecz Borussia- Real. Strasznie chciałam na niego pójść, nawet nie wiesz jak się cieszę. 
Serce Alvaro zaczęło bić szybciej. Ona tam będzie, a co jeśli go rozpozna. Nie chciał tego, chciał żeby polubiła go – lub nie- za to kim jest, a nie za pozycje w Realu. 
- Chyba zmierzamy w tym samym kierunku. – uśmiechnął się patrząc na nią. – kibicujesz Realowi czy BVB ? – zapytał starając się ukryć to jak ważna jest dla niego jej odpowiedź.
- To proste. Borussia oczywiście. Nie wiem jak można kibicować Realowi. Przecież to normalne, że Barca i BVB są od niego lepsze, gracze Realu są… specyficzni. Oni chyba myślą, że jak grają w takim klubie – który nie jest tak wielki dzięki nim- to mogą wszystko. Dobrze byłoby gdyby ktoś im uświadomił, że tak nie jest. Nie znam tam nikogo, kto byłby normalny i chociaż w miarę znośny. 
Chłopak szeroko otworzył oczy, nie odważył się na nią spojrzeć, otworzył tez usta jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. 
- Jesteś pewna ze nie ma tam nikogo jak to mówisz znośnego ? – spytał z nadzieją w głosie. Przecież nie są źli. Starają się jak mogą dla fanów, mają szacunek dla innych, mają zasady.
- Nie. Nikogo. No chyba ich nie bronisz? Proszę cie, nie powiesz mi, że jesteś za tą bandą symulantów ?! – Cisza. Wiedział co powinien zrobić. Powinien bronić honoru klubu, ale jakoś nie mógł wydusić słowa. – No błagam. Chyba zamknięcie tej książki było jednak złym pomysłem. 
_________________________________________________________________________________
Hej kochani ;* Staasznie dziękuję za komentarze :D 
Leci do was drugi rozdział, na razie nic w sumie sie nie dzieje, ale musisz mi wybaczyć. 
jutro jadę nad jezioro dlatego nie będę dostępna na blogu, pozdrawiam wszystkich i dobranoc ;*