niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 5.

Ta Noc była naprawdę piękna, piękniejsza od innych. Księżyc był w pełni i okalał swa jasną poświatą wszystko dookoła. Gwiazdy rozjaśniały niebo. Wszystko to było takie magiczne. Alvaro usiadł na ławce stojącej w ogrodzie przed hotelem. Nie potrafił przestać o niej myśleć, jest taka piękna, taka inna. Wyjątkowa. Jeszcze nigdy nie czół czegoś takiego, od pierwszego momentu kiedy ja zobaczył czuł jakby jakąś siła ciągnęła ich ku sobie, jakby byli związani niewidzialną nicią. Nigdy nie wierzył w przeznaczenie, ani miłość od pierwszego wejrzenie, ale teraz... Czy to możliwe, że są dla siebie stworzeni ? Nagle z rozmyślań wyrwały go czyjeś kroki. Natychmiast odwrócił się w tamta stronę. Wyszła zza krzewu róży piękniejsza niż kiedykolwiek, a księżyc oświecał jej drogę jakby miała go pod swoim władaniem. Ubrana była w koszulę nocną, a włosy bezładnie spływały po jej ramionach. Wyglądała jak królowa nocy, jakby wszystko w tym ogrodzie było  gotowe spełnić każdą jej prośbę, wszystko włącznie z Alvaro. Wśród mroku emanowała swoim własnym światłem.
-Hej – odezwała się, a w nocnej ciszy jej głos brzmiał jeszcze bardziej melodyjnie niż za dnia. – co tu robisz ?  Też nie możesz spać ? – spytała przysiadając się do niego.
- Nie, zbyt wiele się dzisiaj wydarzyło. Ale co ty tutaj robisz ? – popatrzył zdziwiony w jej oczy. Były takie radosne i optymistyczne, zarażały szczęściem, ale kryły tajemnice. Tajemnice o której Alvaro nigdy miał się nie dowiedzieć.
- Mieszkam – odpowiedziała jakby nigdy nic- okazało się, że w żadnym innym hotelu nie ma już wolnych pokoi, a tutaj znalazł się jeden.
- Taa, ciekawy zbieg okoliczności – wymruczał pod nosem chłopak „nie zbieg okoliczności, przeznaczenie” dodał jakiś głos w jego głowie, jednak on szybko odpędził te myśl.
Siedzieli tak w ciszy całkowitej i słychać było tylko delikatny szum wody w fontannie znajdującej się nieopodal, na środku dywanu z kwiatów.  Gdyby ktoś ich wtedy zobaczył pomyślałby, że są zaklęci, wyjęci z jakiegoś obrazka, albo filmu.
- Cieszę się, że tutaj jesteś – powiedziała cicho – nie chciałbym być teraz sama… - pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, jednak on nie mógł tego zauważyć. Z wahaniem położyła głowę na jego ramieniu. On nic nie pytał, po prostu ją rozumiał, po prostu był.

Alvaro otworzył oczy, jednak po ułamku sekundy musiał je z powrotem zamknąć ponieważ został oślepiony przez promienie porannego słońca. Zamrugał kilka razy, aby przyzwyczaić wzrok do światła. Rozejrzał się zdziwiony i nagle wszystko sobie przypomniał, noc, ogród, fontannę, Maję która teraz jakby nigdy nic spała beztrosko na jego ramieniu. Delikatnie odsunął niesforne kosmyki włosów z twarzy dziewczyny.
- Maja – szepnął do niej pocichł, jednak ta próba obudzenia jej nic nie dawała – Majka – spróbował jeszcze raz, jednak bezskutecznie. Spała jak zabita i jedyna oznaką, że jeszcze wciąż żyje była unosząca się przy oddechu klatka  piersiowa. Wyglądała tak słodko, tak niewinnie. Alvaro po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że nie ma serca jaj budzić. Ostrożnie wstał z ławki biorąc dziewczynę na ręce i zaniósł ją do pokoju. Z początku chciał położyć ja na swoim łóżku jednak na szczęście w porę przypomniał sobie, że nie jest w pokoju sam.  I właśnie w tym momencie uświadomił sobie, że nie ma pojęcia który pokój zajmuje Maja. Postanowił dojść do tego drogą eliminacji. Znał numery pokoi chłopaków i trenera, zostawały wiec jeszcze dwa, Mai i doradcy Mou. Alvaro zdecydował się otworzyć drzwi przy których stał. Opłaciło się. Wyglądało na to, że znaleźli się w dobrym pomszczeniu. Położył dziewczynę na łóżku. Wciąż spała jak kamień. Samo patrzenie na nią uszczęśliwiało go. Mimowolnie zbliżył się do niej i delikatnie pocałował w czoło. Sam nie wiedział czemu to zrobił, to się po prostu stało. Odgarnął delikatnie włosy opadające jej na twarz i pospiesznie wyszedł z pokoju.
- No młody, a ty gdzie się pałętałeś całą noc ? – spytał Cris, gdy tylko Alvaro pojawił się w jadalni.  Widać było, że świetnie się przy tym bawił.
- Spałem – stwierdził cały czerwony już chłopak, nie patrząc w oczy kolegom. Starał się odpowiadać tak, aby ich nie oszukiwać i jednocześnie wszystkiego nie wygadać. Mógł przewidzieć, że niektórzy, czyli Ronaldo nie daliby mu o tym szybko zapomnieć.
- Spałeś ? No tak, pewnie. – Portugalczyk uśmiechnął się i na moment Alvaro z ulgą pomyślał, że to już koniec przesłuchać, jednak szybko został tej nadziei pozbawiony, gdyż chłopak konturował – a gdzie jeśli można wiedzieć, u Mai ?
- Miło, że tak się o mnie martwisz Ronaldziku, jednak naprawdę nie musisz. Jestem dużym chłopcem. – mówiąc to uśmiechnął się czarująco do odrobinę zdziwionego Crisa, a pozostali wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Zdaje się, że zostałeś pokonany własną bronią, Ronaldziku – Ramos postanowił  skorzystać z okazji i zemścić się na CR7 za sytuację przed wylotem z Madrytu i uszczypliwe komentarze odnośnie jego bielizny, jednak Iker nie pozwoli długo cieszyć się chwilą.
- Dajcie już spokój bo nam się Cristiano obrazi. – mimo iż stanął w jego obronie sam nie krył rozbawienia. Za kilka chwil jednak uśmiech zniknął z jego twarzy, a wzrok powędrował na kierunku Alvaro. Chłopak zauważył to i również spojrzał na Ikera, pytającym wzrokiem. – Alvaro trener cię szukał.-  Te słowa sprawiły, że chłopak zakrztusił się herbatą i w rezultacie opluł i tak już urażonego Cristiano.
- Wiesz co, nie musiałeś ! Co ty sumienia nie masz ? Czemu wszystko co wychodzi z waszych ust – znacząco popatrzył na Fabio – ląduje na mnie ?!
- Myślisz, że była do dla mnie przyjemność ? – blondyn postanowił się bronić. Cristiano już otwierał usta żeby coś odpowiedzieć, jednak ubiegł go Morata.
- Kiedy ? Mówił ci czego chce ? 
- Niedawno, przed śniadaniem, ale nie wiedziałem gdzie się podziewasz, a on nie chciał mi nic powiedzieć. Wspominał cos o powrocie, ale nie pokusił się o więcej wyjaśnień i po prostu zbył mnie mówiąc, że się spieszy. Myślisz, ze chodzi o… - Alvaro przerwał koledze.
- Nie wiem o co mu chodzi i chyba nie chce się dowiedzieć. – to mówiąc młody Hiszpan wstał od stołu i skierował się w stronę wyjścia.
- Zjedz coś ! – usłyszał za sobą głos Marcelo, ale był pewien, że nic nie przełknie, a supeł w żołądku sprawił, że odczuwany przed chwilą głód wyparował wraz z przyjemna atmosferą.
- Nie dzięki, może potem – odkrzyknął nawet nie zwalniają kroku.
Szybko skierował się do pokoju trenera, coś podpowiadało mu, że może jeszcze zawrócić. Przyjść tu później, bo był pewien, że nie chce usłyszeć tego co ma mu do powiedzenia Mou. Zatrzymał się gwałtownie przed drzwiami i jakby cała siła z niego wyparowała. Po chwili zapukał niezdecydowanie, powoli nacisną na klamkę po usłyszeniu donośnego „proszę” i zajrzał do pomieszczenia. Murinho siedział na swoim łóżku oglądając z zaciekawienie jakiś program telewizyjny. Kiedy zobaczył Alvaro uśmiechnął się do niego.
- Podobno mnie szukałeś – zagadnął niepewnie chłopak, wciąż stojąc w drzwiach.
- Siadaj – trener wskazał ręką miejsce obok siebie, poczekał aż chłopak je zajmie i kontynuował. – Masz bardzo dobry kontakt z Mają, prawda ? – wciąż uśmiechał się i patrzył na Alvaro w miły sposób, nie jak trener na zawodnika, raczej jak ojciec na syna. Morata jednak nie odwzajemnił ani spojrzenia, ani uśmiechu.
- Pamiętam o umowie. – stwierdził, wpatrując się w swoje ręce jakby chciał zobaczyć w nich odpowiedź na jakieś ważne pytanie. Jego ton był zupełnie inny nisz dotychczas, słychać w nim było smutek i rozczarowanie, i narastająca złość która z trudem jest opanowywana. Te dwa dni spędzone z Mają były cudowne. Ona pozwalała mu zapomnieć o wszystkim tym co go martwiło, co sprawiało , że nie mógł poczuć się naprawdę szczęśliwy. Teraz, wraz ze słowami Mou to wszystko zaczęło wracać wraz z rosnącymi negatywnymi emocjami.
- Alvaro, ja też tego nie popieram, przykro mi, ale to jest jedna z niewielu spraw, na które nic nie mogę poradzić choćbym nie wiem jak bardzo chciał. – położył rękę na ramieniu Alvaro jednak ten ją strząsnął i wybuchnął głośny, ironicznym śmiechem, który w innych okolicznościach prawdopodobnie zamieniłby się w płacz.
- Nie musisz martwic się o swój tyłek, obiecałem i dotrzymam słowa. – mówiąc to wstał i ruszył w stronę wyjścia, ale Jose uniemożliwił mu to łapiąc go za nadgarstek.
- Chłopaku, naprawdę mi przykro, ale musisz wiedzieć coś jeszcze. – Alvaro odwrócił się niechętnie i spojrzał na niego wyczekująco ze znudzona miną, która nie była do końca szczera. – Maja, ona jest, właściwie była córką mojej bardzo dobrej przyjaciółki, dlatego teraz wróci z nami do Madrytu i zamieszka w waszej wilii. Mówię ci to chociaż nie musze, ale lubię cię i chce ci pomóc, poza tym uważam że powinieneś wiedzieć, zrobisz z tą wiedzą co zechcesz. – po tych słowach Alvaro miał ochotę zapytać go czy słyszał kiedyś o tym, że nie kopie się leżącego i czy w ogóle może cokolwiek zrobić z tą wiedzą oprócz jej posiadania, ale tylko zapytał :
- Kiedy wyjeżdżamy ?
- Za dwie godziny. – te trzy słowa wystarczyły, żeby zupełnie odebrać mu jakąkolwiek nadzieję.
Alvaro wyszedł pośpiesznie z pokoju trenera, był zrozpaczony, rozczarowany i samotny tak bardzo jak nigdy wcześniej. Tutaj po raz pierwszy od dawna poczuł się szczęśliwy, robił co chciał, z kim chciał i to uczucie było najpiękniejsze ze wszystkich mu znanych. Nie wiedział, czy chce być teraz sam, czy z kimś i z kim. Nie wiedział co ze sobą zrobić. W końcu zatrzymał się przed drzwiami pokoju Mai, otworzył je cicho. Dziewczyna wciąż spała tak jak ją zostawił. Mimowolnie uśmiechnął się na ten widok. Jej włosy leżały rozsypane po poduszce jak promienie słońca. Z rozmyślań wyrwał go delikatny ruch jej powiek. Podniosła się trzepocząc długimi rzęsami i odrobinę zdezorientowana rozejrzała się po pokoju. Jej spojrzenie zatrzymało się na strojącym w progu chłopaku. 
___________________________________________________________________________________

No i jest kolejny :D Przynajmniej jest lepszy niż ten poprzedni... Nie no w sumie ten jest nawet nie taki zły :) Znaczy no nie mnie oceniać, ale no rozumiecie :D 

Swoją drogą nie zgadniecie kto miałby dzisiaj 93 urodziny... Tak jest Alek. Mój bohater. Czytaliście "kamienie na szaniec" ? Jak tak to wiecie o czym mówię, a jak nie to przeczytajcie :D 
No i to w sumie na tyle, miłego czytania i dziękuję za wszystkie komentarze, kocham was ;*