Hej. Jest mi ostatnio ciężko... Ten blog to chyba nigdy nie był dobry pomysł/. Nigdy sobie z nim nie radziłam. Zaniedbywałam. Kiedyś pisanie sprawiało mi radość. Po założeniu tego bloga stało się uciążliwym obowiązkiem. Kochałam pisać i chce pokochać ponownie. Może kiedyś, kiedy będę gotowa spotkamy się znowu... Dziękuję wam i przepraszam. Szczególnie chce podziękować Soledad Rodriguez. Ona zawsze była i wiem że nie zostawiłaby mnie... Twój blog jest świetny, zrobiłaś ogromy postęp. Pisz dalej, kochanie ! Zobaczcie, bo warto : http://el-amor-es-la-poesia-de-los-sentidos.blogspot.com/
I hej, Alvaro nie jest idiotą ! Zobaczyłabyś, gdybym teraz nie przesala tego publikować.... ale przestaję.
Jeśli ktoś chce się ze mną skontaktować, zobaczyć co byłoby dalej, to proszę.
Facebook https://www.facebook.com/ola.wymyslowska
Ask http://ask.fm/ola2399
DZIĘKUJĘ ! ♥
Do widzenia ? A moze jednak do zobaczenie niedługo ? Mam nadzieje, ze nie żegnajcie...
I pamiętaj, tak ty... taka tam refleksja, może ci się przyda... " nie martw się przyszłością, ona przyjdzie i narzuci sie sama , zupełnie oczywista, mimo że może jej w tej chwili nie widzisz". Mądry był ten nasz Zośka.
czwartek, 17 lipca 2014
środa, 23 kwietnia 2014
Rozdział 9.
Dziewczyna zapłakana,
zmęczona, wyczerpana w każdym możliwym tego słowa znaczeniu przysiadła na
najbliższej ławce. Nie zauważyła nikogo na chodniku, ulice wiały pustkami. Nie potrafiła
już zapanować nad sobą, pozwoliła dać upust emocjom, nie starała się trzymać
przy sobie kawałków popękanego serca, schowała twarz w dłoniach zanosząc się
płaczem. Jej głośne pochlipywanie roznosiło się echem po cichym parku w letnią
noc. Księżyc nadawał nastroju, okalał wszystko delikatną poświatą.
- Mogę Ci jakoś pomóc ? – usłyszała delikatny, kobiecy głos nad swoim uchem. Podniosła głowę, a jej oczom ukazała się brunetka wyglądająca mniej więcej na rówieśniczek Mai. Nieznajoma patrzyła ze współczuciem w załzawione oczy.
- Nie. – przyglądała się ciemnym tęczówkom jak zahipnotyzowana. Dziewczyna wyglądała na miłą, jej delikatny uśmiech był szczery, a oczy radosne. Na tą myśl ponownie wybuchnęła głośnym płaczem, jego oczy też takie były, on też się taki wydawał. Kiedy w końcu nauczy się, że pozory mylą, a ludzie są beznadziejni ? – Nic od Ciebie nie chcę. – odpowiedziała jej twardo, nie miała ochoty na kolejne rozczarowanie.
- Hej, nie zostawię Cie tu.
- Po prostu odejdź. Poza tym jak widzisz, że ktoś siedzi, to daj mu spokój, jest tak wiele ławek, czemu przylazłaś akurat tutaj ?! Czy wy wszyscy nie rozumiecie jak się do was mówi ? Nie wiecie co znaczy „daj mi spokój” albo „ zostaw mnie” ? – teraz włosy miała potargane, lepiły się do czerwonej, mokrej od łez twarzy. Dziewczyna przyglądała się zdumiona, otworzyła usta, jednak Maja ją ubiegła – Co się gapisz ?! Nie patrz się tak na mnie tymi swoimi wielkimi oczami ! Musiałaś tu przyleźć z takimi oczami, nie możesz mieć niebieskich, tylko akurat takie ?! –nieznajoma wpatrywała się w nią z coraz większym zdziwieniem- Nie zwariowałam ! – wrzasnęła, chociaż w zasadzie słuchając samej siebie nie była tego do końca pewna. Może to wszystko ją przerosło, może postradała zmysły ? – Wcale nie zwariowałam, on też ma takie oczy – dodała ciszej, niemal bezgłośnie.
- Właściwie, to ty się przysiadłaś do mnie, ale to chyba nasz najmniejszy problem, co ? Posłuchaj, on kimkolwiek jest nie jest ciebie wart, on jest kretynem, beznadziejnym prostakiem. – dziewczyna objęła Maję ramieniem.
- Nieprawa. Znaczy prawda. Znaczy… - kolejna fala łez – ja nie chce żeby to była prawda. – blondynka wtuliła się w nieznajomą. – Poza tym jaki „nasz” ? Nie ma nas, jesteś ty i jestem ja. Ty masz swoje życie, a moje właśnie legło w gruzach… znowu. – zamyślił się na chwile, dopiero kobiecy głos wyrwał ja z rozmyślań. Z trudem uświadomiła sobie, że to jej własny głos - Myślisz, że do tego można się przyzwyczaić ? Że za każdym razem, kiedy myślisz, że będzie dobrze, że znalazłaś ludzi którym na tobie zależy okazuje się, że to nieprawda ?
- Nie i nikt nie zasługuje, żeby musiał się do tego przyzwyczajać, a na pewno nie ty. Chodź, odprowadzę cię do domu.
- Ja nie mam domu – Maja spojrzała w wielkie, ciemne oczy i wtedy to do niej dotarło, nie ma domu, nie ma rodziny, nie ma… nic.
- Mogę Ci jakoś pomóc ? – usłyszała delikatny, kobiecy głos nad swoim uchem. Podniosła głowę, a jej oczom ukazała się brunetka wyglądająca mniej więcej na rówieśniczek Mai. Nieznajoma patrzyła ze współczuciem w załzawione oczy.
- Nie. – przyglądała się ciemnym tęczówkom jak zahipnotyzowana. Dziewczyna wyglądała na miłą, jej delikatny uśmiech był szczery, a oczy radosne. Na tą myśl ponownie wybuchnęła głośnym płaczem, jego oczy też takie były, on też się taki wydawał. Kiedy w końcu nauczy się, że pozory mylą, a ludzie są beznadziejni ? – Nic od Ciebie nie chcę. – odpowiedziała jej twardo, nie miała ochoty na kolejne rozczarowanie.
- Hej, nie zostawię Cie tu.
- Po prostu odejdź. Poza tym jak widzisz, że ktoś siedzi, to daj mu spokój, jest tak wiele ławek, czemu przylazłaś akurat tutaj ?! Czy wy wszyscy nie rozumiecie jak się do was mówi ? Nie wiecie co znaczy „daj mi spokój” albo „ zostaw mnie” ? – teraz włosy miała potargane, lepiły się do czerwonej, mokrej od łez twarzy. Dziewczyna przyglądała się zdumiona, otworzyła usta, jednak Maja ją ubiegła – Co się gapisz ?! Nie patrz się tak na mnie tymi swoimi wielkimi oczami ! Musiałaś tu przyleźć z takimi oczami, nie możesz mieć niebieskich, tylko akurat takie ?! –nieznajoma wpatrywała się w nią z coraz większym zdziwieniem- Nie zwariowałam ! – wrzasnęła, chociaż w zasadzie słuchając samej siebie nie była tego do końca pewna. Może to wszystko ją przerosło, może postradała zmysły ? – Wcale nie zwariowałam, on też ma takie oczy – dodała ciszej, niemal bezgłośnie.
- Właściwie, to ty się przysiadłaś do mnie, ale to chyba nasz najmniejszy problem, co ? Posłuchaj, on kimkolwiek jest nie jest ciebie wart, on jest kretynem, beznadziejnym prostakiem. – dziewczyna objęła Maję ramieniem.
- Nieprawa. Znaczy prawda. Znaczy… - kolejna fala łez – ja nie chce żeby to była prawda. – blondynka wtuliła się w nieznajomą. – Poza tym jaki „nasz” ? Nie ma nas, jesteś ty i jestem ja. Ty masz swoje życie, a moje właśnie legło w gruzach… znowu. – zamyślił się na chwile, dopiero kobiecy głos wyrwał ja z rozmyślań. Z trudem uświadomiła sobie, że to jej własny głos - Myślisz, że do tego można się przyzwyczaić ? Że za każdym razem, kiedy myślisz, że będzie dobrze, że znalazłaś ludzi którym na tobie zależy okazuje się, że to nieprawda ?
- Nie i nikt nie zasługuje, żeby musiał się do tego przyzwyczajać, a na pewno nie ty. Chodź, odprowadzę cię do domu.
- Ja nie mam domu – Maja spojrzała w wielkie, ciemne oczy i wtedy to do niej dotarło, nie ma domu, nie ma rodziny, nie ma… nic.
- To nie moja wina ! Skąd mogłam wiedzieć ?! – Iker robił
wszystko co mógł jednak wrzask Larissy wciąż docierał do jego uszu. „Iść czy
nie iść ?” Nurtowało go to pytanie. Z jednej strony to nie jego sprawa, z
drugiej miał już dość, niby Alvaro był dorosły, ale co jeśli nie da sobie z tym
rady ? Chociaż… kogo on oszukiwał, Alvaro był pełnoletni, ale z dorosłością nie
miał nic wspólnego sądząc po jego ostatnich zachowaniach. Mimo wszystko to jego
przyjaciel, ale kto tak naprawdę ponosił winę w tej sytuacji ? Dlaczego zawsze
się tak o nich martwił ?Dlaczego to właśnie on miał taki charakter, czemu nie
mogło być mu to po prostu obojętne ? Z każda
chwilą zaczynał denerwować się na siebie coraz bardziej…
- Siedź na tyłku stary i nie mieszaj się – do pokoju wszedł Sergio. Jak to się stało, że Ramos zawsze wiedział o czym Casillas myślał ? To pozostanie chyba już zawsze zagadką dla kapitana królewskich. Głowa Ikera była przepełniona taką ilością pytań, że miał wrażanie, że zaraz eksploduje.
- Nie twoja ?! A czyja do cholery ?! Może moja ?! – Alvaro wrzeszczał na całe gardło. Głos powoli zaczynał mu się łamać. Od wczoraj nie rozmawiał z nikim poza Isco. W zasadzie to z nim również nie rozmawiałby, gdyby nie został zmuszony. Isco po prostu bez owijania w bawełnę otworzył zamek drzwi pokoju przyjaciela nożem kuchennym i siedział w nim … w sumie do kolacji. Wieczorem przyszedł powiedzieć chłopakom, że ani on ani Morata nie są głodni i powędrował do siebie grobową miną. Od tamtej pory nie pojawił się. Prawdopodobnie sytuacja życiowa pacjentów kliniki zamkniętej jest bardzie przejrzysta…
- Trochę patola nie ? I pomyśleć że akurat na dzisiaj musiałem ściągnąć Irinę – Ronaldo usadowił na kanapie między Ramosem a Ikerem. – tak w sumie to…
- Trzeba było mnie nie zdradzać !! – Ponowny krzyk Larissy przerwał wypowiedź Crisa.
- Lecz się ! My nawet nie jesteśmy razem !
- Tak ?! Może powiesz to prasie ?! Po cholerę opowiadasz im jacy to jesteśmy ze sobą szczęśliwi co ?!
- Bo muszę ?!
- Nie przerywaj mi !! Co ona ma czego ja nie mam ?!
- Ją kocham !
- A mnie nie ?!– nagle Lerrise opanował smutek, przygwoździł ja, nie miała już siły. Zaskoczyła sama siebie tym, że oczy nie były jeszcze mokre od łez. Nie potrafiła pojąc co ten chłopak miał w sobie takiego, że znosiła te wszystkie upokorzenia tylko po ty by być przy nim choć chwile. Nie potrafiła pojąć za co tak bardzo go kochała.- Mnie nie możesz pokochać ?- zapytała już ciszej, jej serce wciąż przepełniała nadzieja.
- Nie. – Alvaro również zaczynał odczuwać zmęczenie, oboje tracili nad sobą panowanie.- Mam ci przeliterować, żebyś zrozumiała ? -Patrzył jej prosto w oczy. Wymierzyła mu siarczysty policzek i ze łzami w oczach wybiegła z salonu.
W całym domu zapadła głucha cisza, tak jakby wszyscy z napięciem przysłuchiwali się ich kłótni i teraz nie wiedzieli jak mają się zachować. W przypadku Ikera, CR7 i Serio rzeczywiście tak to wyglądało, pozostała część albo wyszła nie mogąc już tego słuchać, albo grała w jakieś beznadziejne gry w pokoju Angela mając na uszach słuchawki, Alvaro stał zszokowany dotykając dłonią wciąż jeszcze piekącego policzka, a Isco po raz pierwszy dzisiaj wygramolił się z własnego pokoju i teraz stał w drzwiach salonu wpatrując się w przyjaciela.
- Przegiąłeś ? – nie powiedział tego tonem oskarżycielskim, on w zasadzie nawet tego nie stwierdził. Zadał pytanie. To był jego specyficzny sposób no to, by pokazać Moracie, że może na niego liczyć. Oczy Alvaro wypełniły się łzami. Czasem po prostu każdemu zdarzy się nie wytrzymać.
- Siedź na tyłku stary i nie mieszaj się – do pokoju wszedł Sergio. Jak to się stało, że Ramos zawsze wiedział o czym Casillas myślał ? To pozostanie chyba już zawsze zagadką dla kapitana królewskich. Głowa Ikera była przepełniona taką ilością pytań, że miał wrażanie, że zaraz eksploduje.
- Nie twoja ?! A czyja do cholery ?! Może moja ?! – Alvaro wrzeszczał na całe gardło. Głos powoli zaczynał mu się łamać. Od wczoraj nie rozmawiał z nikim poza Isco. W zasadzie to z nim również nie rozmawiałby, gdyby nie został zmuszony. Isco po prostu bez owijania w bawełnę otworzył zamek drzwi pokoju przyjaciela nożem kuchennym i siedział w nim … w sumie do kolacji. Wieczorem przyszedł powiedzieć chłopakom, że ani on ani Morata nie są głodni i powędrował do siebie grobową miną. Od tamtej pory nie pojawił się. Prawdopodobnie sytuacja życiowa pacjentów kliniki zamkniętej jest bardzie przejrzysta…
- Trochę patola nie ? I pomyśleć że akurat na dzisiaj musiałem ściągnąć Irinę – Ronaldo usadowił na kanapie między Ramosem a Ikerem. – tak w sumie to…
- Trzeba było mnie nie zdradzać !! – Ponowny krzyk Larissy przerwał wypowiedź Crisa.
- Lecz się ! My nawet nie jesteśmy razem !
- Tak ?! Może powiesz to prasie ?! Po cholerę opowiadasz im jacy to jesteśmy ze sobą szczęśliwi co ?!
- Bo muszę ?!
- Nie przerywaj mi !! Co ona ma czego ja nie mam ?!
- Ją kocham !
- A mnie nie ?!– nagle Lerrise opanował smutek, przygwoździł ja, nie miała już siły. Zaskoczyła sama siebie tym, że oczy nie były jeszcze mokre od łez. Nie potrafiła pojąc co ten chłopak miał w sobie takiego, że znosiła te wszystkie upokorzenia tylko po ty by być przy nim choć chwile. Nie potrafiła pojąć za co tak bardzo go kochała.- Mnie nie możesz pokochać ?- zapytała już ciszej, jej serce wciąż przepełniała nadzieja.
- Nie. – Alvaro również zaczynał odczuwać zmęczenie, oboje tracili nad sobą panowanie.- Mam ci przeliterować, żebyś zrozumiała ? -Patrzył jej prosto w oczy. Wymierzyła mu siarczysty policzek i ze łzami w oczach wybiegła z salonu.
W całym domu zapadła głucha cisza, tak jakby wszyscy z napięciem przysłuchiwali się ich kłótni i teraz nie wiedzieli jak mają się zachować. W przypadku Ikera, CR7 i Serio rzeczywiście tak to wyglądało, pozostała część albo wyszła nie mogąc już tego słuchać, albo grała w jakieś beznadziejne gry w pokoju Angela mając na uszach słuchawki, Alvaro stał zszokowany dotykając dłonią wciąż jeszcze piekącego policzka, a Isco po raz pierwszy dzisiaj wygramolił się z własnego pokoju i teraz stał w drzwiach salonu wpatrując się w przyjaciela.
- Przegiąłeś ? – nie powiedział tego tonem oskarżycielskim, on w zasadzie nawet tego nie stwierdził. Zadał pytanie. To był jego specyficzny sposób no to, by pokazać Moracie, że może na niego liczyć. Oczy Alvaro wypełniły się łzami. Czasem po prostu każdemu zdarzy się nie wytrzymać.
-… no i wtedy wyszłam. Resztę już znasz. – Maja pochlipując
opowiadała swoją historię. To zadziwiające, ale oczy Niny, bo tak miała na imię
nieznajoma brunetka, która pomogła jej i pozwoliła przenocować u siebie w domu,
były pełne łez. – Wyszłam zupełnie tak jak stałam, nie mam nawet bielizny, bo
byliśmy przy basenie, więc jestem w stroju.
- No to pójdziemy po twoją bieliznę – na ustach brunetki zagościł wojowniczy uśmiech.
- Ja nie chcę tam iść.
- JA ci pomogę.
Maja w ogóle nie mogła spać. Wierciła się na materacu, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Księżyc oświetlał pokój delikatnym blaskiem. Przez jej głowę przewijało się tysiące myśli, miliony pytań bez odpowiedzi, ale jedno dawało o sobie znać głośniej niż pozostałe, brzmiało bardzo prosto „dlaczego ?”. Kiedy udało jej się na chwile zasnąć dręczyły ją koszmary. Śnił jej się ojciec, później Alvaro ze swoją dziewczyną, później ojciec i Alvaro razem. Obudziła się zlana potem, bała się pogrążyć we śnie po raz kolejny. Zaspana wyszła na balkon, usiadła pod ścianą i patrzyła w gwiazdy. Najgorsze było to, że wszystko jej go przypominało. Oczy Niny były takie jak jego oczy, księżyc taki sam jak tej nocy w ogrodzie i w oddali stadion, ten sam na którym pocałował ja po raz pierwszy. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Wspomnienia bolą… Ale ona lubiła wspominać, mimo wszystko. Nie była na niego zła, było jej tylko niesamowicie przykro, po raz kolejny…
- No to pójdziemy po twoją bieliznę – na ustach brunetki zagościł wojowniczy uśmiech.
- Ja nie chcę tam iść.
- JA ci pomogę.
Maja w ogóle nie mogła spać. Wierciła się na materacu, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Księżyc oświetlał pokój delikatnym blaskiem. Przez jej głowę przewijało się tysiące myśli, miliony pytań bez odpowiedzi, ale jedno dawało o sobie znać głośniej niż pozostałe, brzmiało bardzo prosto „dlaczego ?”. Kiedy udało jej się na chwile zasnąć dręczyły ją koszmary. Śnił jej się ojciec, później Alvaro ze swoją dziewczyną, później ojciec i Alvaro razem. Obudziła się zlana potem, bała się pogrążyć we śnie po raz kolejny. Zaspana wyszła na balkon, usiadła pod ścianą i patrzyła w gwiazdy. Najgorsze było to, że wszystko jej go przypominało. Oczy Niny były takie jak jego oczy, księżyc taki sam jak tej nocy w ogrodzie i w oddali stadion, ten sam na którym pocałował ja po raz pierwszy. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Wspomnienia bolą… Ale ona lubiła wspominać, mimo wszystko. Nie była na niego zła, było jej tylko niesamowicie przykro, po raz kolejny…
Morata siedział z Isco w jego pokoju. Wiedział, że do Crisa przyjechała
Irina i że Marcelo postanowił zorganizować imprezę w pobliskim pubie. Nie
zamierzał na nią iść.
- Nie radziłbym. Pamiętaj, nigdy nie wchodź do jaskini lwa, nigdy –rzucił Cris, który obściskując się z Iriną wędrował do swojej sypialni, w stronę Ikera stojącego przed drzwiami pokoju w którym od wczoraj siedzieli Isco z Alvaro.
Mimo wspaniałomyślnych rad kolegi, Casillas zdecydował się zapukać. Bez odpowiedzi. Ponowił próbę – wciąż nic. W końcu nacisnął na klamkę. Zdziwił się gdy drzwi ustąpiły. „Trzeba było słuchać Rolando” – przemknęło mu przez myśl. Widok który mu się ukazał był naprawdę żałosny. I Alvaro i Isco byli totalnie pijani. Dookoła leżały puszki po piwach i butelki po wódce. W całym pokoju śmierdziało od dymu papierosowego.
- Świetna atmosfera, co chłopaki ? – rzucił sarkastycznie. Próbował zebrać myśli, to co zobaczył przerosło jego … oczekiwania. Widział, że może być źle, ale nie sądził, że aż tak.
- Ekstra – wybełkotał z wyraźnymi trudnościami Isco.
- To może posprzątamy ? Co wy na to ? – nie czekając na odpowiedź, zaczął zbierać puszki ze stołu. Specjalnie zabierał te, które nie były jeszcze opróżnione. Szło całkiem nieźle dopóki Morata nie postanowił mu pomóc. Jego próby chociażby podniesienia się były godne politowania, a kiedy już mu się udało wstać, nie dawał rady utrzymać równowagi. W takim stanie Iker go jeszcze nie widział. Zastanawiam się, czy ktokolwiek go widział. Postanowił znaleźć kogoś do pomocy.
- Musimy znaleźć Larissę. – oznajmił zamaszyście otwierając drzwi pokoju Ramosa.
- Po co ? – Sergio stał w samych bokserkach na środku pokoju, zdarzył już się przyzwyczaić, że w nagłych sytuacjach koledzy zapominają o pukaniu.
- Albo Maję. W sumie bardziej Maję.
- Co ci się zebrało teraz na poszukiwania ? Jest środek nocy, a ja jestem w samych gaciach.
- Przecież widzę, ale martwię się o nie, a po drugie martwię się o nich – wskazał ręka drzwi pokoju Isco. Ramos podniósł pytająco brew, a gdy nie uzyskał odpowiedzi sam postanowił zobaczyć co tak zmartwiło kapitana królewskich.
- No to jest jakiś argument – stwierdził z ponura miną gdy zajrzał do pomieszczenia, a jego oczom ukazał się ten sam żałosny obrazek który przed chwilą widział Iker, albo nawet jeszcze bardziej żałosny. Teraz Isco znajdujący się pozycji, którą ciężko scharakteryzować, ale prawdopodobnie zaliczała się do pozycji stojących mamrotał coś niezrozumiałego albo do siebie albo do Moraty, a ten z kolei w czymś w rodzaju pół-siadu przebywał na podłodze opierając się o łóżko. – Dość poważny argument…
- Nie radziłbym. Pamiętaj, nigdy nie wchodź do jaskini lwa, nigdy –rzucił Cris, który obściskując się z Iriną wędrował do swojej sypialni, w stronę Ikera stojącego przed drzwiami pokoju w którym od wczoraj siedzieli Isco z Alvaro.
Mimo wspaniałomyślnych rad kolegi, Casillas zdecydował się zapukać. Bez odpowiedzi. Ponowił próbę – wciąż nic. W końcu nacisnął na klamkę. Zdziwił się gdy drzwi ustąpiły. „Trzeba było słuchać Rolando” – przemknęło mu przez myśl. Widok który mu się ukazał był naprawdę żałosny. I Alvaro i Isco byli totalnie pijani. Dookoła leżały puszki po piwach i butelki po wódce. W całym pokoju śmierdziało od dymu papierosowego.
- Świetna atmosfera, co chłopaki ? – rzucił sarkastycznie. Próbował zebrać myśli, to co zobaczył przerosło jego … oczekiwania. Widział, że może być źle, ale nie sądził, że aż tak.
- Ekstra – wybełkotał z wyraźnymi trudnościami Isco.
- To może posprzątamy ? Co wy na to ? – nie czekając na odpowiedź, zaczął zbierać puszki ze stołu. Specjalnie zabierał te, które nie były jeszcze opróżnione. Szło całkiem nieźle dopóki Morata nie postanowił mu pomóc. Jego próby chociażby podniesienia się były godne politowania, a kiedy już mu się udało wstać, nie dawał rady utrzymać równowagi. W takim stanie Iker go jeszcze nie widział. Zastanawiam się, czy ktokolwiek go widział. Postanowił znaleźć kogoś do pomocy.
- Musimy znaleźć Larissę. – oznajmił zamaszyście otwierając drzwi pokoju Ramosa.
- Po co ? – Sergio stał w samych bokserkach na środku pokoju, zdarzył już się przyzwyczaić, że w nagłych sytuacjach koledzy zapominają o pukaniu.
- Albo Maję. W sumie bardziej Maję.
- Co ci się zebrało teraz na poszukiwania ? Jest środek nocy, a ja jestem w samych gaciach.
- Przecież widzę, ale martwię się o nie, a po drugie martwię się o nich – wskazał ręka drzwi pokoju Isco. Ramos podniósł pytająco brew, a gdy nie uzyskał odpowiedzi sam postanowił zobaczyć co tak zmartwiło kapitana królewskich.
- No to jest jakiś argument – stwierdził z ponura miną gdy zajrzał do pomieszczenia, a jego oczom ukazał się ten sam żałosny obrazek który przed chwilą widział Iker, albo nawet jeszcze bardziej żałosny. Teraz Isco znajdujący się pozycji, którą ciężko scharakteryzować, ale prawdopodobnie zaliczała się do pozycji stojących mamrotał coś niezrozumiałego albo do siebie albo do Moraty, a ten z kolei w czymś w rodzaju pół-siadu przebywał na podłodze opierając się o łóżko. – Dość poważny argument…
Nina
Nina jest osobą bardzo specyficzną i żywiołową. Najpierw robi, potem myśli.
A resztę jej cech poznacie w trakcie :)
__________________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam rozdział jest :) kolejny tez będzie... Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Każdy z nas ma swoje życie prawda ?
Dziękuję wszystkim, którzy tu są mimo wszystko :*
niedziela, 13 kwietnia 2014
...
Nie wiedziałam, jak zatytułować ten post... ale mniejsza o to.
Widzę, ze to jesteście i komentujecie, i pytacie kiedy następny... To bardzo miłe.
Ale ja mam strasznie słomiany zapał niestety. Jakoś nigdy nie mam czasu...
Mam teraz dużo nauki i dużo do zrobienia.
I zmieniło się też moje podejście do pewnych spraw, zmieniły się priorytety.
Wiem, ciągle obiecują poprawię i nigdy się nie poprawiam.
Rozdziały będą się pojawiać, tak jak się pojawiają bo nie wyrabiam no.
Nie zostało ich już wiele...
Teraz będę mieć więcej wolnego. Znaczy teoretycznie, ale mój konkurs z historii to nie wasza sprawa, dlatego rozdział się pojawi. Może nawet dwa ? One są, są napisane. Także spokojnie, nie zawiesiłam bloga i nie zrobię tego.
I dziękuję, ze jesteście mimo wszystko :)
Widzę, ze to jesteście i komentujecie, i pytacie kiedy następny... To bardzo miłe.
Ale ja mam strasznie słomiany zapał niestety. Jakoś nigdy nie mam czasu...
Mam teraz dużo nauki i dużo do zrobienia.
I zmieniło się też moje podejście do pewnych spraw, zmieniły się priorytety.
Wiem, ciągle obiecują poprawię i nigdy się nie poprawiam.
Rozdziały będą się pojawiać, tak jak się pojawiają bo nie wyrabiam no.
Nie zostało ich już wiele...
Teraz będę mieć więcej wolnego. Znaczy teoretycznie, ale mój konkurs z historii to nie wasza sprawa, dlatego rozdział się pojawi. Może nawet dwa ? One są, są napisane. Także spokojnie, nie zawiesiłam bloga i nie zrobię tego.
I dziękuję, ze jesteście mimo wszystko :)
niedziela, 16 lutego 2014
Rozdział 8.
Rano obudziła się w jego ramionach. Czuła się wtedy tak
bezpiecznie, wiedziała że nic jej nie grozi. Wpatrywała się w jego uśpione
oblicze, długie rzęsy okalające zamknięte oczy, pełne usta, ciemne włosy… Tak
bardzo go kochała, ale jej szczęście wciąż mąciły wspomnienia, pewnego rodzaju
strach. On obudził się kilka chwil po niej.
- Dzień dobry – pocałował ją czuje w czubek nosa – jak się dzisiaj czuje najpiękniejsza dziewczyna świata ?
- Lepiej być nie może. – uśmiechnęła się do niego.
- Co powiedziałabyś na… śniadanie do łóżka ? – uniósł pytająco brew posyłając jej przy tym swój cudowny uśmiech. Uwielbiała gdy to robił.
- Ciekawa propozycja, ale wiesz co mam lepszą. – wpatrywał się w nią pytająco - Ronaldo nam zrobi ! – wykrzyknęła radośnie.
- Prędzej mi tu kaktus wyrośnie – wskazał na swoją dłoń – niż on cokolwiek dla nas zrobi.
- Okej, wiec mam jeszcze jedną. Najpierw wspólnie zrobimy śniadanie, a potem je razem zjemy. Co sadzisz ? Zresztą nieważne co sądzisz i tak będzie po mojemu. – spoglądał na nią z uśmiecham nie ruszając się z miejsca. – no choodź, bo się wrośniesz w to łóżko – pociągnęła go za sobą do kuchni.
Stała przy blacie krojąc ogórki podczas gdy on smażył jajecznice. Byli sami, zdawało się, że wszyscy pozostali wciąż jeszcze śpią. Podszedł do niej po ciuchu i odwracając w swoją stronę szybko złączył ich usta w pocałunku.
- Przypalisz jajka – narzekała nie odsuwając się jednak.
- To byłaby wielka strata – stwierdził, przyciągając ją do siebie jeszcze mocniej.
- Zaraz puszcze pawia, to dopiero będzie strata. – do rozmowy włączył się niespodziewanie trzeci głos.
- Czy ty zawsze musisz pojawiać się jak taka wredna pchła i psuć wszystkie miłe chwile ? – zapytał Alvaro nawet nie odwracając się do swego rozmówcy. Wciąż trzymał w ramionach Maję.
- Jak ja jestem pchła to ty jesteś… co jest grosze od pchły ? - chwile zastanawiał się Ronaldo i już miał coś powiedzieć kiedy ubiegł go Morata.
- Gorsze od pchły ? To proste. W zasadzie to ty jesteś gorszy. A teraz czy możesz się odstosunkować stąd ?
- Przypominam ci, że to też moja kuchnia i chciałbym sobie zrobić kolację.
- Chodziło ci o śniadanie ? – Maja ze śmiechem włączyła się do rozmowy.
- Może. W każdym razie chyba jajka wam się fajczą.
Na te słowa Alvaro momentalnie odskoczył od dziewczyny próbując ratować jajecznice. Niestety na próżno. Całe ich śniadanie nadało się tylko do tego aby je zalać wodą po to by nie wznieciło pożaru.
- Maju kochanie, co powiesz na to żebyśmy zjedli kanapki ? – spytał zrezygnowany chłopak próbując zeskrobać resztę jajecznicy ze spodu patelni.
- Może zjecie ze mną ? Zawsze mogę zrobić więcej – odezwał się Ronaldo wyciągając z lodówki rozmaite warzywa.
- Alvaro kochanie, jak się miewa twój kaktus – dziewczyna popatrzał na Alvaro z rozbawieniem
- To ja zrobię herbatę – stwierdził chłopak puszczając mimo uszu uwagi dziewczyny.
- Jesteście chorzy. Oboje – skwitował całą sytuację CR7
Wspólnie zjedli śniadanie przygotowane w większości przez Cristiano i udało im się nawet przy tym nie pokłócić. Niedługo później wstał Marcelo, Iker, a następnie reszta chłopaków. Alvaro, Maja i Cris mieli tą przewagę, że pierwsi zajęli swoje ulubione łazienki. Właściwie to chłopaki, bo Maja miała swoją osobistą w pokoju. Dzień mijał im spokojnie, wszyscy świetnie się bawili. Okazało się, że dzisiaj mają wolne i tak pozostanie jeszcze przez dłuższy czas ponieważ trener zachorował na anginę i nie ma czasu, siły, ani ochoty załatwiać nikogo na zastępstwo, a poza tym uznał że powinni odpocząć skoro nie mają teraz żadnego ważnego meczu. Wszyscy razem siedzieli razem przy basenie, Marcelo, Ronaldo, Angel, Xabi, Iker i Pepe siedzieli w wodzie, Fabio i reszta okupowała jacuzzi, Alvaro i Maja wspólnie zajmowali leżak. Nagle usłyszeli zza doku kobiecy głos.
- Spodziewaliście się kogoś ? – zagadnął Marcelo wyskakując z basenu.
- Co ? – Maja dopiero teraz przerwała swoją rozmowę z Alvaro.
- Ahh ci zakochani – Marcelo popatrzył na nią z rozbawieniem – ktoś przyszedł. Pójdę sprawdzić kto- Brazylijczyk już ruszył przed siebie, jednak zatrzymał go Morata
- Poczekaj, ja pójdę – chłopak wstał z fotela i szybkim krokiem skierował się w storę ulicy.
Nie zdążył jednak nawet zniknąć za rogiem kiedy wpadła na niego rozpędzona szatynka. Była wysoka ubrana dodatkowo w buty na obcasie i krótkie spodenki, miała niebieskie oczy i szeroki uśmiech, jednak w jej wyrazie twarzy było coś co powodowało, że nie wywoływało dobrego pierwszego wrażania.
- Misiaaczku – rzuciła się na szyję osłupiałego chłopaka – tak za tobą tęskniłam. O i zobacz co sobie kupiłam – podniosła do góry śliczną, czarną torebkę, jednak Morata nie zwracał na to większej uwagi. Jego smutny wzrok skupił się na Mai siedzącej na fotelu.
- Sama jesteś czy z bandą dziennikarzy i innych hien ? – zapytał w końcu na nią spoglądając.
- Jakich hien ? Pewnie, że sama, chciałam się przywitać z moim Pączusiem. – pocałowała go w policzek jednak on momentalnie się odsunął.
- Więc złaź ze mnie i nie odstawiaj szopki. – odwrócił się w stronę oniemiałej blondynki. – Maja, chyba powinniśmy porozmawiać. - Podszedł do jakby sparaliżowanej dziewczyny. Wciąż siedziała na fotelu w takiej samej pozycji w jakiej ją zostawił jednak teraz w jej oczach błyszczały łzy.
- Tak, bo my się jeszcze nie znamy. – uśmiechnęła się do szatynki. Wzięła głęboki oddech, starała się odpędzić łzy, które mimowolnie napływały jej do oczu- To twoja siostra ? Nie mówiłeś, że masz rodzeństwo. – Maja wstała z fotela stając naprzeciw niego.
- Bo nie mam siostry – patrzył na nią smutnym wzrokiem – Słuchaj to jest… - Przerwała mu.
- Kuzynka ! – bardzo starała się nie rozpłakać. Wciąż patrzył na nią tym samym wzrokiem – przyjaciółka ? ciocia może ? Już wiem, sąsiadka ! – po jej policzkach mimo usilnych starań zaczęły płynąć łzy kiedy wciąż przecząco kręcił głową. - Więc kim ? Kim ona do cholery jest ?! – teraz już traciła nad sobą panowanie.
- Maja, posłuchaj…
- Ja słucham, ja cały czas słucham, ale ty nic nie mówisz ! Cały czas tylko Maja i Maja, ja wiem jak mam na imię, nie musisz mi tego mówić, powiedz raczej jak ona ma – wskazała drżącą z nerw ręką stronę szatynki. Ostatnio tak się czuła w czasie rozmowy z ojcem.
- Majka, ty właśnie nie słuchasz. Uspokój się, może chcesz usiąść? – Isco złapał ją za rękę, jednak zaraz się wyrwała.
- To nie jest twoja sprawa, nie wtrącaj się w to. Mamusia nie nauczyła, że w nieswoje sprawy się nie wtrąca ?!
- Uspokój się ! – Alvaro również zaczynał tracić panowanie nad całą sytuacją. W zasadzie już dawno jest stracił. –Nie tylko ty jesteś zdenerwowana okej ? On nic złego nie zrobił ! Chciał tylko pomóc.
- Dobrze, jestem spokojna, widzisz ? – Majka starła się opanować ton głosu – wiec - zdobyła się nawet na uśmiech, jednak wyglądał on bardziej jak grymas - kim jest ta dziewczyna ?
- To jest Larissa. I ona jest… tak jakby – chłopak nie wiedział jak ma jej powiedzieć kim jest Larissa. – Bo to wszystko nie tak.
- Alvaro, krótka piłka do cholery ! Larissa jest twoją … ? Wystarczy jedno słowo. Po prostu je powiedz, każdy z nas i tak już wie jak będzie brzmiało. – teraz nie była już zdenerwowana, ogarniał ją tylko potworny smutek, ból który był niedopisania i mimo wszystko święcący gdzieś jej w sercu, przedzierający się przez te ściany rezygnacji mały promyczek nadziei. Przecież on taki nie jest, on nie mógłby jej tego zrobić, on…
- Dziewczyną – wykrztusił w końcu z siebie głosem tak cichym, że prawie niedosłyszalnym.
- Kim ? – przerwał jej rozmyślania. Powiedział to patrząc jej prosto w twarz, a mimo to miała wciąż nadzieje, że się przesłyszała. Nie potrafiła w to uwierzyć.
- Dziewczyną Maja. Larissa jest moją dziewczyną – patrzył jej w oczy. Niektórzy ludzie w takich sytuacjach unikają wzroku tej drugiej osoby, on nie. On miał nadzieje, że może ona zobaczy w jego spojrzeniu to, co on czuje w środku, jakie jest to wszystko trudne też dla niego.
-Wiec, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, albo w sumie na starej ? W każdym razie, nie przejmuj się mną, dam sobie rade, zresztą jak zawsze, po prostu zapomnij. Nie będę wam dłużej przeszkadzać. – łzy płynęły po jej policzkach, jednak głosy był spokojny, zbyt spokojny, wręcz irytująco spokojny. Denerwował ją ten spokój, denerwowało ją wszystko tylko nie Alvaro. Mimo tego jak bardzo chciała być na niego wściekła – nie potrafiła.
- Nie chce o tobie zapomnieć, słyszysz ? Zaufaj mi proszę, nie odchodź. Maja, proszę cię, to nie jest wszystko tak jak wygląda. Wyjaśnię ci to, tylko zostań.
- Nie chce od Ciebie nic, ani wyjaśnień, ani domu, ani nic. Po prostu daj mi spokój, pozwól mi się spakować i odejść. I puść moją rękę. – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Nie. Nie pozwolę Ci rozumiesz ? Majka, błagam cię zostań pozwól i mi powiedzieć. Obiecuję Ci, że wszystko naprawie
- Daj mi spokój Alvaro. Po prostu się daj mi spokój. – wyrwała rękę z jego uścisku i biegiem ruszyła w stronę wyjścia. Chciał za nią biec jednak nie zrobił tego, po prostu stal w miejscu i patrzył jak się oddala…
Larissa Garrido
Pojawiała nam się nowa bohaterka, ale myślę, ze nie będę jej opisywać, no bo to będzie zawarte w treści opowiadania :)
___________________________________________________________________________________
Mam do was jeszcze takie pytanie, mianowicie czy lubicie główną bohaterkę, czy też nie ? Mam na myśli Maję oczywiście.
Mam też nadzieję, ze rozdział się podobał :) Miłego dnia kochani ;*
- Dzień dobry – pocałował ją czuje w czubek nosa – jak się dzisiaj czuje najpiękniejsza dziewczyna świata ?
- Lepiej być nie może. – uśmiechnęła się do niego.
- Co powiedziałabyś na… śniadanie do łóżka ? – uniósł pytająco brew posyłając jej przy tym swój cudowny uśmiech. Uwielbiała gdy to robił.
- Ciekawa propozycja, ale wiesz co mam lepszą. – wpatrywał się w nią pytająco - Ronaldo nam zrobi ! – wykrzyknęła radośnie.
- Prędzej mi tu kaktus wyrośnie – wskazał na swoją dłoń – niż on cokolwiek dla nas zrobi.
- Okej, wiec mam jeszcze jedną. Najpierw wspólnie zrobimy śniadanie, a potem je razem zjemy. Co sadzisz ? Zresztą nieważne co sądzisz i tak będzie po mojemu. – spoglądał na nią z uśmiecham nie ruszając się z miejsca. – no choodź, bo się wrośniesz w to łóżko – pociągnęła go za sobą do kuchni.
Stała przy blacie krojąc ogórki podczas gdy on smażył jajecznice. Byli sami, zdawało się, że wszyscy pozostali wciąż jeszcze śpią. Podszedł do niej po ciuchu i odwracając w swoją stronę szybko złączył ich usta w pocałunku.
- Przypalisz jajka – narzekała nie odsuwając się jednak.
- To byłaby wielka strata – stwierdził, przyciągając ją do siebie jeszcze mocniej.
- Zaraz puszcze pawia, to dopiero będzie strata. – do rozmowy włączył się niespodziewanie trzeci głos.
- Czy ty zawsze musisz pojawiać się jak taka wredna pchła i psuć wszystkie miłe chwile ? – zapytał Alvaro nawet nie odwracając się do swego rozmówcy. Wciąż trzymał w ramionach Maję.
- Jak ja jestem pchła to ty jesteś… co jest grosze od pchły ? - chwile zastanawiał się Ronaldo i już miał coś powiedzieć kiedy ubiegł go Morata.
- Gorsze od pchły ? To proste. W zasadzie to ty jesteś gorszy. A teraz czy możesz się odstosunkować stąd ?
- Przypominam ci, że to też moja kuchnia i chciałbym sobie zrobić kolację.
- Chodziło ci o śniadanie ? – Maja ze śmiechem włączyła się do rozmowy.
- Może. W każdym razie chyba jajka wam się fajczą.
Na te słowa Alvaro momentalnie odskoczył od dziewczyny próbując ratować jajecznice. Niestety na próżno. Całe ich śniadanie nadało się tylko do tego aby je zalać wodą po to by nie wznieciło pożaru.
- Maju kochanie, co powiesz na to żebyśmy zjedli kanapki ? – spytał zrezygnowany chłopak próbując zeskrobać resztę jajecznicy ze spodu patelni.
- Może zjecie ze mną ? Zawsze mogę zrobić więcej – odezwał się Ronaldo wyciągając z lodówki rozmaite warzywa.
- Alvaro kochanie, jak się miewa twój kaktus – dziewczyna popatrzał na Alvaro z rozbawieniem
- To ja zrobię herbatę – stwierdził chłopak puszczając mimo uszu uwagi dziewczyny.
- Jesteście chorzy. Oboje – skwitował całą sytuację CR7
Wspólnie zjedli śniadanie przygotowane w większości przez Cristiano i udało im się nawet przy tym nie pokłócić. Niedługo później wstał Marcelo, Iker, a następnie reszta chłopaków. Alvaro, Maja i Cris mieli tą przewagę, że pierwsi zajęli swoje ulubione łazienki. Właściwie to chłopaki, bo Maja miała swoją osobistą w pokoju. Dzień mijał im spokojnie, wszyscy świetnie się bawili. Okazało się, że dzisiaj mają wolne i tak pozostanie jeszcze przez dłuższy czas ponieważ trener zachorował na anginę i nie ma czasu, siły, ani ochoty załatwiać nikogo na zastępstwo, a poza tym uznał że powinni odpocząć skoro nie mają teraz żadnego ważnego meczu. Wszyscy razem siedzieli razem przy basenie, Marcelo, Ronaldo, Angel, Xabi, Iker i Pepe siedzieli w wodzie, Fabio i reszta okupowała jacuzzi, Alvaro i Maja wspólnie zajmowali leżak. Nagle usłyszeli zza doku kobiecy głos.
- Spodziewaliście się kogoś ? – zagadnął Marcelo wyskakując z basenu.
- Co ? – Maja dopiero teraz przerwała swoją rozmowę z Alvaro.
- Ahh ci zakochani – Marcelo popatrzył na nią z rozbawieniem – ktoś przyszedł. Pójdę sprawdzić kto- Brazylijczyk już ruszył przed siebie, jednak zatrzymał go Morata
- Poczekaj, ja pójdę – chłopak wstał z fotela i szybkim krokiem skierował się w storę ulicy.
Nie zdążył jednak nawet zniknąć za rogiem kiedy wpadła na niego rozpędzona szatynka. Była wysoka ubrana dodatkowo w buty na obcasie i krótkie spodenki, miała niebieskie oczy i szeroki uśmiech, jednak w jej wyrazie twarzy było coś co powodowało, że nie wywoływało dobrego pierwszego wrażania.
- Misiaaczku – rzuciła się na szyję osłupiałego chłopaka – tak za tobą tęskniłam. O i zobacz co sobie kupiłam – podniosła do góry śliczną, czarną torebkę, jednak Morata nie zwracał na to większej uwagi. Jego smutny wzrok skupił się na Mai siedzącej na fotelu.
- Sama jesteś czy z bandą dziennikarzy i innych hien ? – zapytał w końcu na nią spoglądając.
- Jakich hien ? Pewnie, że sama, chciałam się przywitać z moim Pączusiem. – pocałowała go w policzek jednak on momentalnie się odsunął.
- Więc złaź ze mnie i nie odstawiaj szopki. – odwrócił się w stronę oniemiałej blondynki. – Maja, chyba powinniśmy porozmawiać. - Podszedł do jakby sparaliżowanej dziewczyny. Wciąż siedziała na fotelu w takiej samej pozycji w jakiej ją zostawił jednak teraz w jej oczach błyszczały łzy.
- Tak, bo my się jeszcze nie znamy. – uśmiechnęła się do szatynki. Wzięła głęboki oddech, starała się odpędzić łzy, które mimowolnie napływały jej do oczu- To twoja siostra ? Nie mówiłeś, że masz rodzeństwo. – Maja wstała z fotela stając naprzeciw niego.
- Bo nie mam siostry – patrzył na nią smutnym wzrokiem – Słuchaj to jest… - Przerwała mu.
- Kuzynka ! – bardzo starała się nie rozpłakać. Wciąż patrzył na nią tym samym wzrokiem – przyjaciółka ? ciocia może ? Już wiem, sąsiadka ! – po jej policzkach mimo usilnych starań zaczęły płynąć łzy kiedy wciąż przecząco kręcił głową. - Więc kim ? Kim ona do cholery jest ?! – teraz już traciła nad sobą panowanie.
- Maja, posłuchaj…
- Ja słucham, ja cały czas słucham, ale ty nic nie mówisz ! Cały czas tylko Maja i Maja, ja wiem jak mam na imię, nie musisz mi tego mówić, powiedz raczej jak ona ma – wskazała drżącą z nerw ręką stronę szatynki. Ostatnio tak się czuła w czasie rozmowy z ojcem.
- Majka, ty właśnie nie słuchasz. Uspokój się, może chcesz usiąść? – Isco złapał ją za rękę, jednak zaraz się wyrwała.
- To nie jest twoja sprawa, nie wtrącaj się w to. Mamusia nie nauczyła, że w nieswoje sprawy się nie wtrąca ?!
- Uspokój się ! – Alvaro również zaczynał tracić panowanie nad całą sytuacją. W zasadzie już dawno jest stracił. –Nie tylko ty jesteś zdenerwowana okej ? On nic złego nie zrobił ! Chciał tylko pomóc.
- Dobrze, jestem spokojna, widzisz ? – Majka starła się opanować ton głosu – wiec - zdobyła się nawet na uśmiech, jednak wyglądał on bardziej jak grymas - kim jest ta dziewczyna ?
- To jest Larissa. I ona jest… tak jakby – chłopak nie wiedział jak ma jej powiedzieć kim jest Larissa. – Bo to wszystko nie tak.
- Alvaro, krótka piłka do cholery ! Larissa jest twoją … ? Wystarczy jedno słowo. Po prostu je powiedz, każdy z nas i tak już wie jak będzie brzmiało. – teraz nie była już zdenerwowana, ogarniał ją tylko potworny smutek, ból który był niedopisania i mimo wszystko święcący gdzieś jej w sercu, przedzierający się przez te ściany rezygnacji mały promyczek nadziei. Przecież on taki nie jest, on nie mógłby jej tego zrobić, on…
- Dziewczyną – wykrztusił w końcu z siebie głosem tak cichym, że prawie niedosłyszalnym.
- Kim ? – przerwał jej rozmyślania. Powiedział to patrząc jej prosto w twarz, a mimo to miała wciąż nadzieje, że się przesłyszała. Nie potrafiła w to uwierzyć.
- Dziewczyną Maja. Larissa jest moją dziewczyną – patrzył jej w oczy. Niektórzy ludzie w takich sytuacjach unikają wzroku tej drugiej osoby, on nie. On miał nadzieje, że może ona zobaczy w jego spojrzeniu to, co on czuje w środku, jakie jest to wszystko trudne też dla niego.
-Wiec, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, albo w sumie na starej ? W każdym razie, nie przejmuj się mną, dam sobie rade, zresztą jak zawsze, po prostu zapomnij. Nie będę wam dłużej przeszkadzać. – łzy płynęły po jej policzkach, jednak głosy był spokojny, zbyt spokojny, wręcz irytująco spokojny. Denerwował ją ten spokój, denerwowało ją wszystko tylko nie Alvaro. Mimo tego jak bardzo chciała być na niego wściekła – nie potrafiła.
- Nie chce o tobie zapomnieć, słyszysz ? Zaufaj mi proszę, nie odchodź. Maja, proszę cię, to nie jest wszystko tak jak wygląda. Wyjaśnię ci to, tylko zostań.
- Nie chce od Ciebie nic, ani wyjaśnień, ani domu, ani nic. Po prostu daj mi spokój, pozwól mi się spakować i odejść. I puść moją rękę. – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Nie. Nie pozwolę Ci rozumiesz ? Majka, błagam cię zostań pozwól i mi powiedzieć. Obiecuję Ci, że wszystko naprawie
- Daj mi spokój Alvaro. Po prostu się daj mi spokój. – wyrwała rękę z jego uścisku i biegiem ruszyła w stronę wyjścia. Chciał za nią biec jednak nie zrobił tego, po prostu stal w miejscu i patrzył jak się oddala…
Larissa Garrido
Pojawiała nam się nowa bohaterka, ale myślę, ze nie będę jej opisywać, no bo to będzie zawarte w treści opowiadania :)
___________________________________________________________________________________
Mam do was jeszcze takie pytanie, mianowicie czy lubicie główną bohaterkę, czy też nie ? Mam na myśli Maję oczywiście.
Mam też nadzieję, ze rozdział się podobał :) Miłego dnia kochani ;*
sobota, 15 lutego 2014
DZIĘKUJĘ !
Wiem, że tego nie przeczytasz, nie zobaczysz, nigdy się o tym nie dowiesz, ale to nie jest dla mnie teraz ważne. Dziękuję Ci za te piękne chwile, za łzy wzruszenia, za niepewność, za niepojętą radość. Kamil, dziękuję Ci Mistrzu !
Dzisiaj miał pojawić się rozdział, ale się nie pojawi. To nie jest blog o skokach, ale musiałam dodać ten post. Kamil Stoch jest moim idolem i nie dlatego, że zdobył to złoto, nie. Oglądam skoki od zawsze, kocham je i kocham jego. Dla mnie byłby mistrzem nawet bez tego złota, bez tego pierwszego też. Tak Kamil, Polska ma najlepsze siły powietrzne. Ci z was którzy się interesują, wiedzą o czym mówię ;) Wspaniały człowiek, sportowiec, Polak....
"Musisz sto razy przegrać, by raz wygrać"
___________________________________________________________________________________Tutaj też, bo nie będzie pewnie więcej okazji chciałabym wspomnieć o Noriakim Kasaim i Thomasie Morgensternie. I znowu ci co się interesują to wiedzą. Pan Noriaki - gigant, a Morgi po protu człowiek ze stali. Nic tylko podziwiać.
___________________________________________________________________________________
I tutaj też chciałabym podziękować Wam, że tu jesteście, czytacie, wspieracie mnie.
JEDNO WIELKIE DZIĘKUJE !
Dzisiaj miał pojawić się rozdział, ale się nie pojawi. To nie jest blog o skokach, ale musiałam dodać ten post. Kamil Stoch jest moim idolem i nie dlatego, że zdobył to złoto, nie. Oglądam skoki od zawsze, kocham je i kocham jego. Dla mnie byłby mistrzem nawet bez tego złota, bez tego pierwszego też. Tak Kamil, Polska ma najlepsze siły powietrzne. Ci z was którzy się interesują, wiedzą o czym mówię ;) Wspaniały człowiek, sportowiec, Polak....
"Musisz sto razy przegrać, by raz wygrać"
___________________________________________________________________________________Tutaj też, bo nie będzie pewnie więcej okazji chciałabym wspomnieć o Noriakim Kasaim i Thomasie Morgensternie. I znowu ci co się interesują to wiedzą. Pan Noriaki - gigant, a Morgi po protu człowiek ze stali. Nic tylko podziwiać.
___________________________________________________________________________________
I tutaj też chciałabym podziękować Wam, że tu jesteście, czytacie, wspieracie mnie.
JEDNO WIELKIE DZIĘKUJE !
poniedziałek, 27 stycznia 2014
Rozdział 7.
Do domu
wracali w ciszy. Żadne z nich od tamtego zdarzenia nie wypowiedziało ani
jednego składnego zdania. Najpierw wynikało to z natłoku emocji później po
prostu nie było okazji by mówić. Żadne z nich nie potrafiło zacząć rozmowy. W końcu
ciszę przerwał Alvaro.
-Maja.
- Tak. – odpowiedź pojawiła się natychmiast. Dziewczyna doskonale wiedziała co miał na myśli.
- Ale…
- Okej.
- Porywająca rozmowa.
- Niezwykle.
- Nadal jesteś piękna. – uśmiechną się do niej.
- Czyli nie zapominamy o tym ?
- A powinniśmy ?
- Chyba nie.
- Więc nie. – Ich twarze ponownie zbliżyły się do siebie, tym razem to ona przejęła inicjatywę. Po raz kolejny ich usta złączyły się w pocałunku.
– Nie powinniśmy tego robić. – wyszeptała nagle nie odsuwając się od niego.
- Nie powinniśmy – przyznał jej racje kontynuując jednak te wspaniałą chwilę.
Szli wspólnie przez puste ulice Madrytu, deszcz odgrywał piękną symfonię bębniąc o asfalt i kostkę na chodnikach.
- Hej wszystkim ! – krzyknęła Maja gdy tylko weszła do domu. Oboje byli przemoczeni, brudni i najszczęśliwsi na świecie. Żadne z nich nie zwracało teraz większej uwagi na wygląd, ani na czystą podłogę w korytarzu.
- I jak złamałaś stereotyp ? – odryknął Cris z salonu.
- I to nie jeden ! – Maja wskoczyła na kanapę ciągnąc za sobą Alvaro którego wciąż trzymała za rękę. – co powiesz na złamanie kolejnego ? Kobieta jest w stanie pokonać Cristiano Ronaldo w fifę !
- Jesteś pewna, że tego chcesz ? Nie ma litość piękna. – uśmiechnął się do niej czarująco. – poza tym jesteś mokra ! Wypad się przebrać.
- Jakoś to zniesiesz – przylepiła się do niego ociekając wodą. Starał się za wszelką cenę nie dopuścić do kontaktu dziewczyny z jego ulubioną koszulą, niestety na marne. –Ooo i masz racje Cris, zero litość !
- Co robicie ? – do pokoju wpadł Ramos.
- Gramy w fife. Maja jest zbyt pewna siebie i trzeba to zmienić.
- Ekstra ! Co powici na pary ? – Sergio wgramolił się na kanapę koło Moraty.
- Psujesz mi strategię Ramosku mój kochany. Zamierzałem ją rozwalić samodzielnie.
- Dajcie spokój, w parach będzie fajniej. Jestem z Alvaro ! – Maja uniosła ich złączone dłonie w góry.
Po długich dyskusjach, wybieraniu składów, drużyn, par oraz dodawania własnych zasad jak np. to, że nikt nie ma prawa grać Realem w końcu zaczęli. Mecz był bardzo wyrównany. Oprócz walki na boisku odegrał się również prawdziwa wojna przed telewizorem na którym grali.
- Puszczaj mnie bo ci tak sfauluje Piszczka, że mnie popamiętasz ! – Wrzeszczał Ronaldo do Mai trzymającej go mocno za rękę, tak aby nie mógł kierować zawodnikami.
- Spróbuj tylko tknąć mojego Piszczka, a obiecuje ci tu i teraz, że twój Aguero więcej się nie ruszy ! – wysyczała dziewczyny prosto do jego ucha.
- Ramos złaź ze mnie bo ty też się więcej nie ruszysz ! – krzyczał Alvaro, któremu Ramos postanowił wejść na plecy i zasłonić oczy w ramach pomszczenia Cristiano.
- Niech twoja dziewczyna raczy nie faulować mi współgracza.
Po długich zmaganiach pierwsza połowa zakończyła się zwycięstwem duetu mieszanego.
- Idziemy się naradzić i dobrze wam radze niczego nie przestawiać ! – Ronaldo wstał i ruszył w stronę holu – Sergio, wychodzimy.-CR7 był wyraźnie wzburzony faktem iż przegrywa mecz z dziewczyną i nie zamierzał tak tego zostawać.
Naradzali się ponad 6 minut. Ostatecznie dało to pożądany efekt. Pierwszy mecz zakończył się remisem. Pozostałe kilkanaście miały najróżniejsze wyniki.
-Przegrałeś ! – wypaliła Maja po całej serii spotkań, rewanżów i treningów.
- Ty przegrałaś ! Pogódź się z tym, nikt nie pokona wielkiego Ronaldo !
- Oczywiście że przegrałeś ! Jesteś cienias, a wielkie to masz tylko ego.
- Oczywiście, że nie ! W głowie ci się poprzewracało kobieto ! Co ty miałaś z matematyki ? Bo albo masz błędne obliczenia, albo słabego informatora Słońce.
- O jestem lepsza z matematyki niż ty !
-Chcesz sprawdzić ? – spytał wyzywająco.
- No dawaj ! 5 do potęgi 8 razy 13 dodać pierwiastek z 56. – dziewczyna oparła się o ścianę krzyżując ręce.
- Ludzie co jest z wami nie tak ? wiecie która jest godzina może ? na zegarku się nie znacie ? Przecież… -do pokoju wszedł zaspany Casillas mamrocząc pod nosem. Włosy sterczały mu na wszystkie strony, a oczy były mocno podkrążone.
-Na pewno znam się lepiej niż ty ! - odpowiedzieli chórem nawet nie myśląc o tym by dać skończyć Ikerowi.
-Hej może sprawdzimy kto dłużej śpi ? Do łóżek już ! – Kapitan królewskich nie zamierzał tak łatwo dać się pokonać.
Alvaro, który do tej pory skulony spał na kanapie teraz gwałtownie się obudź kopiąc przy tym Ramosa śpiącego obok. Krzyki Ronaldo i Mai nie przeszkadzały mu, gdyż był przyzwyczajony, ale pojawienie się wrzasku Ikera brutalnie wyrwało go z pięknej krainy Morfeusza.
- Coś nie tak z tobą ?! – krzyknął z wyrzutem zdezorientowany Sergio trzymając się za głowę – zabieraj te syry człowieku !
- No przecież nie chciałem tak ?! Weź pomyśl czasem. Trzeba było nie usypiać mi pod nogami to by nie było problemu ! – Alvaro starał się bronić, jednak nie do końca odnajdywał siew zaistniałej sytuacji.
- DOSYĆ ! SPAĆ WSZYSCY, NATYCHMIAST ! – Iker wydobył z siebie głos jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie słyszeli. Poparzyli na niego ze zdziwieniem i już mieli wychodzić z pokoju kiedy przerwał im Marcelo biegnący w ich stronę tak szybko, że aż potknął się o leżący na środku podłogi dywanik i z impetem wywrócił się lądując tuż pod nogami Ikera. Ronaldo natychmiast wybuchnął śmiechem. Maja również nie pozostawiła wpadki Brazylijczyka bez odzewu.
- Iker co z Toba, własnego życia nie masz ? Spójrz na zegarek ! – patrzył na kolegę z wyrzutem – przez ciebie się poobijałem.
- WSZYSCY NATYCHMIAST ! – kontynuował Iker nie zwracając większej uwagi na Marcelo.
- Okej tatku, tylko nie krzycz – Alvaro minął go pośpiesznie i ziewając udał się w stronę łazienki. Oczy wciąż miał zaspane. Maja wbiła w chłopaka wzrok. To jest dopiero nieład artystyczny pomyślała uśmiechając się.
- Dom wariatów, nie wytrzymam, wyprowadzam się słyszycie, wyprowadzam się ! – Iker zamaszyście gestykulując, kręcąc głową na wszystkie strony wyszedł z pokoju mamrocząc coś jeszcze pod nosem o tym że w zoo jest spokojniej.
Reszta wieczoru, a właściwie nocy bo było już po 1 :00 minęła raczej spokojnie. Oczywiście Cristiano i Mai zajęło jeszcze chwilę przystosowanie się do reszty lokatorów, a później przygotowanie do spania, ale nie było to już tak zauważalne jak wcześniej.
Alvaro długo nie mógł zasnąć . W jego głowie wciąż brzmiał głos Mai nie powinniśmy tego robić. Nie powinni, zdecydowanie nie. Właściwie nie wiedział czemu się na to zdecydował. Zdawał sobie sprawę z tego ze Larissa wróci jutro, że Maja będzie musiał się dowiedzieć. Była dla niego taka ważna, wiec dlaczego robił wszystko co może ją zranić ?
- Jesteś kretynem Alvaro – złości się sam na siebie. – Kretynem. – schował głowę pod poduszkę.
Jest wybór kariera i Larissa, albo szczęście i Maja. Gdyby to było taki proste. Obiecał przecież. Ale z drugiej strony lepiej zawieść kogokolwiek innego tylko nie ją. Nie miał pojęcia co ma zrobić, ale wiedział, że będzie się to musiało stać jutro.
Za ścianą Maja borykał się z podobnymi problemami. Gdy tylko zgasiła łapkę wróciły wszystkie wspominania. Najpierw stadion, Alvaro, ich pocałunek i to szczęście jakie w niej buzowało, a za chwilę ojciec, Artur, ostatni raz kiedy ich widziała, to co sobie wtedy obiecała. Przyrzekła wtedy, że się schowa, że nie przyczyni się do niczyjej krzywdy. Czy spełnienie obietnicy jaką dala sama sobie jest możliwa teraz kiedy znowu ktoś jest dla niej ważny ? Gdy po leniwie ciągnących się godzinach udało jej się zasnąć dręczyły ją koszmary.
Szła ulicą zdenerwowana. Alvaro nie odzywał się długo, za długo jak na niego. Do głowy przychodziły jej najróżniejsze myśli. Nagle w jej kieszeni rozdzwonił się telefon. Nie znała numerku który się wyświetlił.
- Dzień dobry siostrzyczko – usłyszała po naciśnięciu zielone słuchawki.
- To ty ? Czego chcesz ?!
- Ja od Ciebie ? Niczego. Ale myślę, że ty chciałbyś coś odebrać od nas. Szkoda by było gdyby pewien młody piłkarski talent zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach nie sądzisz? Z tego co słyszałem to mieliście niezłe relacje prawda ? – głos w słuchawce był szorstki, okrutny, ironiczny. Dziewczynę przeszły ciarki.
- Dajcie mu spokój !
- Ależ oczywiście. On nie jest nam potrzebny, ale ty tak… Idź gdzie ci mówię, a zobaczysz swojego kochasia całego i zdrowego. No może nie całkiem zdrowego, ale mimo wszystko całego. – szła szybko zgodnie z instrukcjami. – Jesteś na miejscu – zza budynku wyłonił się wysoki brunet.
- Gdzie on jest ?! Gdzie jest Alvaro ?!
- O tutaj ! – Jej oczom ukazał się drugi mężczyzna trzymający zakrwawionego Morate. – Widzisz córciu jak ja się poświęcam, własnoręcznie go tu przytargałem. Tylko jest jeden problem, on nie jest mi już potrzebny, a niepotrzebnych świadków się eliminuje. – mówiąc to momentalnie przystawił lufę pistoletu do skroni chłopaka i bez żadnych emocji nacisnął na spust. Bezwładne ciało upadło pod nogi dziewczyny. Jej głośny krzyk przeszył powietrze.
- Maja ! Majka słyszysz mnie ?! Maja !
- Alvaro ! – dziewczyna wciąż jeszcze w połowie była pogrążona we śnie, łzy płynęła z jej zamkniętych oczu. – Alvaro ? – W jej oczach był wręcz paniczny strach, oddech był zdecydowanie szybszy niż powinien. Stał nad nią ze strachem w oczach, jednak ona wciąż nie była w stanie rozgraniczyć snu i rzeczywistości – O Boże, Alvaro. – wtuliła się mocno w chłopaka kiedy już do końca się wzbudziła. Nie potrafiła zapanować nad płaczem, ani nad biciem serca, nad niczym nie potrafiła zapanować.
- Hej, cicho. Wszystko jest dobrze… Maja, wszystko okej – głaska ją po włosach, robił co mógł żeby ja uspokoić. – Wszystko będzie dobrze, obiecuję Ci… Razem damy rade, tylko musisz mi zaufać okej ? Żeby nie wiem co, musisz mi ufać. Kocham Cię. – Trzymał ją mocno w ramionach, chciałby aby tak było już zawsze, ale wiedział, że nie będzie. Wiedział, że ona nie ma pojęcia o czym mówi, jednak on potrzebował tej obietnicy, była mu potrzebna chociażby do przetrwania kolejnego dnia, kolejnej godziny która zbliżała ich do tego co miało nadejść.
- Ufam Ci, zawsze będę, tylko mnie nie zostawiaj, proszę bądź ze mną nawet jeśli to będzie trudne. Nie zostawiaj mnie… - Tylko tego się bała. Po wszystkim co przeszła, bała się tylko tego ze znowu zostanie sama…
______________________________________________________________________________
No więc wyszło to straaasznie długie i na dodatek w zasadzie o niczym. No ale trudno, taka wena xD Postaram się to nadrobić przy następnym rozdziale, który pojawi się wcześniej niż za miesiąc :D Bo to jest moje postanowienie noworoczne ( tak wiem ze jest koniec stycznia), że będe dodawać rozdziały częściej :D
No wiec dziękuję, że dotrwaliście do tego momentu :D Jeśli czytacie to komentujecie, bo to naprawdę motywuje !
-Maja.
- Tak. – odpowiedź pojawiła się natychmiast. Dziewczyna doskonale wiedziała co miał na myśli.
- Ale…
- Okej.
- Porywająca rozmowa.
- Niezwykle.
- Nadal jesteś piękna. – uśmiechną się do niej.
- Czyli nie zapominamy o tym ?
- A powinniśmy ?
- Chyba nie.
- Więc nie. – Ich twarze ponownie zbliżyły się do siebie, tym razem to ona przejęła inicjatywę. Po raz kolejny ich usta złączyły się w pocałunku.
– Nie powinniśmy tego robić. – wyszeptała nagle nie odsuwając się od niego.
- Nie powinniśmy – przyznał jej racje kontynuując jednak te wspaniałą chwilę.
Szli wspólnie przez puste ulice Madrytu, deszcz odgrywał piękną symfonię bębniąc o asfalt i kostkę na chodnikach.
- Hej wszystkim ! – krzyknęła Maja gdy tylko weszła do domu. Oboje byli przemoczeni, brudni i najszczęśliwsi na świecie. Żadne z nich nie zwracało teraz większej uwagi na wygląd, ani na czystą podłogę w korytarzu.
- I jak złamałaś stereotyp ? – odryknął Cris z salonu.
- I to nie jeden ! – Maja wskoczyła na kanapę ciągnąc za sobą Alvaro którego wciąż trzymała za rękę. – co powiesz na złamanie kolejnego ? Kobieta jest w stanie pokonać Cristiano Ronaldo w fifę !
- Jesteś pewna, że tego chcesz ? Nie ma litość piękna. – uśmiechnął się do niej czarująco. – poza tym jesteś mokra ! Wypad się przebrać.
- Jakoś to zniesiesz – przylepiła się do niego ociekając wodą. Starał się za wszelką cenę nie dopuścić do kontaktu dziewczyny z jego ulubioną koszulą, niestety na marne. –Ooo i masz racje Cris, zero litość !
- Co robicie ? – do pokoju wpadł Ramos.
- Gramy w fife. Maja jest zbyt pewna siebie i trzeba to zmienić.
- Ekstra ! Co powici na pary ? – Sergio wgramolił się na kanapę koło Moraty.
- Psujesz mi strategię Ramosku mój kochany. Zamierzałem ją rozwalić samodzielnie.
- Dajcie spokój, w parach będzie fajniej. Jestem z Alvaro ! – Maja uniosła ich złączone dłonie w góry.
Po długich dyskusjach, wybieraniu składów, drużyn, par oraz dodawania własnych zasad jak np. to, że nikt nie ma prawa grać Realem w końcu zaczęli. Mecz był bardzo wyrównany. Oprócz walki na boisku odegrał się również prawdziwa wojna przed telewizorem na którym grali.
- Puszczaj mnie bo ci tak sfauluje Piszczka, że mnie popamiętasz ! – Wrzeszczał Ronaldo do Mai trzymającej go mocno za rękę, tak aby nie mógł kierować zawodnikami.
- Spróbuj tylko tknąć mojego Piszczka, a obiecuje ci tu i teraz, że twój Aguero więcej się nie ruszy ! – wysyczała dziewczyny prosto do jego ucha.
- Ramos złaź ze mnie bo ty też się więcej nie ruszysz ! – krzyczał Alvaro, któremu Ramos postanowił wejść na plecy i zasłonić oczy w ramach pomszczenia Cristiano.
- Niech twoja dziewczyna raczy nie faulować mi współgracza.
Po długich zmaganiach pierwsza połowa zakończyła się zwycięstwem duetu mieszanego.
- Idziemy się naradzić i dobrze wam radze niczego nie przestawiać ! – Ronaldo wstał i ruszył w stronę holu – Sergio, wychodzimy.-CR7 był wyraźnie wzburzony faktem iż przegrywa mecz z dziewczyną i nie zamierzał tak tego zostawać.
Naradzali się ponad 6 minut. Ostatecznie dało to pożądany efekt. Pierwszy mecz zakończył się remisem. Pozostałe kilkanaście miały najróżniejsze wyniki.
-Przegrałeś ! – wypaliła Maja po całej serii spotkań, rewanżów i treningów.
- Ty przegrałaś ! Pogódź się z tym, nikt nie pokona wielkiego Ronaldo !
- Oczywiście że przegrałeś ! Jesteś cienias, a wielkie to masz tylko ego.
- Oczywiście, że nie ! W głowie ci się poprzewracało kobieto ! Co ty miałaś z matematyki ? Bo albo masz błędne obliczenia, albo słabego informatora Słońce.
- O jestem lepsza z matematyki niż ty !
-Chcesz sprawdzić ? – spytał wyzywająco.
- No dawaj ! 5 do potęgi 8 razy 13 dodać pierwiastek z 56. – dziewczyna oparła się o ścianę krzyżując ręce.
- Ludzie co jest z wami nie tak ? wiecie która jest godzina może ? na zegarku się nie znacie ? Przecież… -do pokoju wszedł zaspany Casillas mamrocząc pod nosem. Włosy sterczały mu na wszystkie strony, a oczy były mocno podkrążone.
-Na pewno znam się lepiej niż ty ! - odpowiedzieli chórem nawet nie myśląc o tym by dać skończyć Ikerowi.
-Hej może sprawdzimy kto dłużej śpi ? Do łóżek już ! – Kapitan królewskich nie zamierzał tak łatwo dać się pokonać.
Alvaro, który do tej pory skulony spał na kanapie teraz gwałtownie się obudź kopiąc przy tym Ramosa śpiącego obok. Krzyki Ronaldo i Mai nie przeszkadzały mu, gdyż był przyzwyczajony, ale pojawienie się wrzasku Ikera brutalnie wyrwało go z pięknej krainy Morfeusza.
- Coś nie tak z tobą ?! – krzyknął z wyrzutem zdezorientowany Sergio trzymając się za głowę – zabieraj te syry człowieku !
- No przecież nie chciałem tak ?! Weź pomyśl czasem. Trzeba było nie usypiać mi pod nogami to by nie było problemu ! – Alvaro starał się bronić, jednak nie do końca odnajdywał siew zaistniałej sytuacji.
- DOSYĆ ! SPAĆ WSZYSCY, NATYCHMIAST ! – Iker wydobył z siebie głos jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie słyszeli. Poparzyli na niego ze zdziwieniem i już mieli wychodzić z pokoju kiedy przerwał im Marcelo biegnący w ich stronę tak szybko, że aż potknął się o leżący na środku podłogi dywanik i z impetem wywrócił się lądując tuż pod nogami Ikera. Ronaldo natychmiast wybuchnął śmiechem. Maja również nie pozostawiła wpadki Brazylijczyka bez odzewu.
- Iker co z Toba, własnego życia nie masz ? Spójrz na zegarek ! – patrzył na kolegę z wyrzutem – przez ciebie się poobijałem.
- WSZYSCY NATYCHMIAST ! – kontynuował Iker nie zwracając większej uwagi na Marcelo.
- Okej tatku, tylko nie krzycz – Alvaro minął go pośpiesznie i ziewając udał się w stronę łazienki. Oczy wciąż miał zaspane. Maja wbiła w chłopaka wzrok. To jest dopiero nieład artystyczny pomyślała uśmiechając się.
- Dom wariatów, nie wytrzymam, wyprowadzam się słyszycie, wyprowadzam się ! – Iker zamaszyście gestykulując, kręcąc głową na wszystkie strony wyszedł z pokoju mamrocząc coś jeszcze pod nosem o tym że w zoo jest spokojniej.
Reszta wieczoru, a właściwie nocy bo było już po 1 :00 minęła raczej spokojnie. Oczywiście Cristiano i Mai zajęło jeszcze chwilę przystosowanie się do reszty lokatorów, a później przygotowanie do spania, ale nie było to już tak zauważalne jak wcześniej.
Alvaro długo nie mógł zasnąć . W jego głowie wciąż brzmiał głos Mai nie powinniśmy tego robić. Nie powinni, zdecydowanie nie. Właściwie nie wiedział czemu się na to zdecydował. Zdawał sobie sprawę z tego ze Larissa wróci jutro, że Maja będzie musiał się dowiedzieć. Była dla niego taka ważna, wiec dlaczego robił wszystko co może ją zranić ?
- Jesteś kretynem Alvaro – złości się sam na siebie. – Kretynem. – schował głowę pod poduszkę.
Jest wybór kariera i Larissa, albo szczęście i Maja. Gdyby to było taki proste. Obiecał przecież. Ale z drugiej strony lepiej zawieść kogokolwiek innego tylko nie ją. Nie miał pojęcia co ma zrobić, ale wiedział, że będzie się to musiało stać jutro.
Za ścianą Maja borykał się z podobnymi problemami. Gdy tylko zgasiła łapkę wróciły wszystkie wspominania. Najpierw stadion, Alvaro, ich pocałunek i to szczęście jakie w niej buzowało, a za chwilę ojciec, Artur, ostatni raz kiedy ich widziała, to co sobie wtedy obiecała. Przyrzekła wtedy, że się schowa, że nie przyczyni się do niczyjej krzywdy. Czy spełnienie obietnicy jaką dala sama sobie jest możliwa teraz kiedy znowu ktoś jest dla niej ważny ? Gdy po leniwie ciągnących się godzinach udało jej się zasnąć dręczyły ją koszmary.
Szła ulicą zdenerwowana. Alvaro nie odzywał się długo, za długo jak na niego. Do głowy przychodziły jej najróżniejsze myśli. Nagle w jej kieszeni rozdzwonił się telefon. Nie znała numerku który się wyświetlił.
- Dzień dobry siostrzyczko – usłyszała po naciśnięciu zielone słuchawki.
- To ty ? Czego chcesz ?!
- Ja od Ciebie ? Niczego. Ale myślę, że ty chciałbyś coś odebrać od nas. Szkoda by było gdyby pewien młody piłkarski talent zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach nie sądzisz? Z tego co słyszałem to mieliście niezłe relacje prawda ? – głos w słuchawce był szorstki, okrutny, ironiczny. Dziewczynę przeszły ciarki.
- Dajcie mu spokój !
- Ależ oczywiście. On nie jest nam potrzebny, ale ty tak… Idź gdzie ci mówię, a zobaczysz swojego kochasia całego i zdrowego. No może nie całkiem zdrowego, ale mimo wszystko całego. – szła szybko zgodnie z instrukcjami. – Jesteś na miejscu – zza budynku wyłonił się wysoki brunet.
- Gdzie on jest ?! Gdzie jest Alvaro ?!
- O tutaj ! – Jej oczom ukazał się drugi mężczyzna trzymający zakrwawionego Morate. – Widzisz córciu jak ja się poświęcam, własnoręcznie go tu przytargałem. Tylko jest jeden problem, on nie jest mi już potrzebny, a niepotrzebnych świadków się eliminuje. – mówiąc to momentalnie przystawił lufę pistoletu do skroni chłopaka i bez żadnych emocji nacisnął na spust. Bezwładne ciało upadło pod nogi dziewczyny. Jej głośny krzyk przeszył powietrze.
- Maja ! Majka słyszysz mnie ?! Maja !
- Alvaro ! – dziewczyna wciąż jeszcze w połowie była pogrążona we śnie, łzy płynęła z jej zamkniętych oczu. – Alvaro ? – W jej oczach był wręcz paniczny strach, oddech był zdecydowanie szybszy niż powinien. Stał nad nią ze strachem w oczach, jednak ona wciąż nie była w stanie rozgraniczyć snu i rzeczywistości – O Boże, Alvaro. – wtuliła się mocno w chłopaka kiedy już do końca się wzbudziła. Nie potrafiła zapanować nad płaczem, ani nad biciem serca, nad niczym nie potrafiła zapanować.
- Hej, cicho. Wszystko jest dobrze… Maja, wszystko okej – głaska ją po włosach, robił co mógł żeby ja uspokoić. – Wszystko będzie dobrze, obiecuję Ci… Razem damy rade, tylko musisz mi zaufać okej ? Żeby nie wiem co, musisz mi ufać. Kocham Cię. – Trzymał ją mocno w ramionach, chciałby aby tak było już zawsze, ale wiedział, że nie będzie. Wiedział, że ona nie ma pojęcia o czym mówi, jednak on potrzebował tej obietnicy, była mu potrzebna chociażby do przetrwania kolejnego dnia, kolejnej godziny która zbliżała ich do tego co miało nadejść.
- Ufam Ci, zawsze będę, tylko mnie nie zostawiaj, proszę bądź ze mną nawet jeśli to będzie trudne. Nie zostawiaj mnie… - Tylko tego się bała. Po wszystkim co przeszła, bała się tylko tego ze znowu zostanie sama…
______________________________________________________________________________
No więc wyszło to straaasznie długie i na dodatek w zasadzie o niczym. No ale trudno, taka wena xD Postaram się to nadrobić przy następnym rozdziale, który pojawi się wcześniej niż za miesiąc :D Bo to jest moje postanowienie noworoczne ( tak wiem ze jest koniec stycznia), że będe dodawać rozdziały częściej :D
No wiec dziękuję, że dotrwaliście do tego momentu :D Jeśli czytacie to komentujecie, bo to naprawdę motywuje !
Subskrybuj:
Posty (Atom)