- Dzień dobry – usłyszała znajomy głos, który tak kochała,
który ją uspokajał.
- Hej. Amm… ja nie pamiętam jak… -zamyśliła się na chwilkę. - o której wróciliśmy z ogrodu ?
- Jakąś godzinkę temu.- Kiedy patrzył w jej oczy humor od razu mu się poprawiał. Zauważył zdziwienie malujące się na jej pięknej twarzy- Zasnęliśmy. Przyniosłem cię tutaj kiedy się obudziłem. Spałaś jak kamień.- nagle uśmiech zniknął z jego twarzy. – Pewnie rozmawiałaś już z Jose. Spakowana ?
- Tak. Będziemy razem mieszkać, ale… wszystko okej ? Bo wiesz, jeśli ci to przeszkadza, to ja znajdę dla siebie coś innego, nie ma problemu…
- Co ? Nie no coś ty. Strasznie się cieszę, naprawdę. – wiedział, że z jego miny można było wyczytać coś innego, ale nic nie mógł na to poradzić. – Maja… bo wtedy w szatni, Mou nie zachowywał się jakby cię znał.
Maja nagle posmutniała. Avaro przez chwile wydawało się, że w jej oczach błyszczą łzy, ale ona zaraz je odpędziła. Wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać :
- Moja mama i Mou przyjaźnili się zanim ona… zanim umarła. On wtedy w szatni zwyczajnie mnie nie poznał. Dopiero w drodze powrotnej zrozumiał kim jestem.- urwała na chwile, jednak za raz kontynuowała- Alvaro ja nie mam nikogo rozumiesz ? Tylko dlatego przyjęłam jego pomoc. – błagała w myślach, by zrozumiał- To tylko chwilowe, dopóki czegoś nie znajdę.
- A twój tata ?
- Ja nie mam ojca. – dziewczyna powiedziała to takim tonem, ze zdecydowaniem jakby mówiła „ nie mieszaj się, koniec rozmowy”. Alvaro zrozumiał i nie zamierzał kontynuować.
- jesteś głodna ? – spytał dla rozładowania atmosfery.
- Hej. Amm… ja nie pamiętam jak… -zamyśliła się na chwilkę. - o której wróciliśmy z ogrodu ?
- Jakąś godzinkę temu.- Kiedy patrzył w jej oczy humor od razu mu się poprawiał. Zauważył zdziwienie malujące się na jej pięknej twarzy- Zasnęliśmy. Przyniosłem cię tutaj kiedy się obudziłem. Spałaś jak kamień.- nagle uśmiech zniknął z jego twarzy. – Pewnie rozmawiałaś już z Jose. Spakowana ?
- Tak. Będziemy razem mieszkać, ale… wszystko okej ? Bo wiesz, jeśli ci to przeszkadza, to ja znajdę dla siebie coś innego, nie ma problemu…
- Co ? Nie no coś ty. Strasznie się cieszę, naprawdę. – wiedział, że z jego miny można było wyczytać coś innego, ale nic nie mógł na to poradzić. – Maja… bo wtedy w szatni, Mou nie zachowywał się jakby cię znał.
Maja nagle posmutniała. Avaro przez chwile wydawało się, że w jej oczach błyszczą łzy, ale ona zaraz je odpędziła. Wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać :
- Moja mama i Mou przyjaźnili się zanim ona… zanim umarła. On wtedy w szatni zwyczajnie mnie nie poznał. Dopiero w drodze powrotnej zrozumiał kim jestem.- urwała na chwile, jednak za raz kontynuowała- Alvaro ja nie mam nikogo rozumiesz ? Tylko dlatego przyjęłam jego pomoc. – błagała w myślach, by zrozumiał- To tylko chwilowe, dopóki czegoś nie znajdę.
- A twój tata ?
- Ja nie mam ojca. – dziewczyna powiedziała to takim tonem, ze zdecydowaniem jakby mówiła „ nie mieszaj się, koniec rozmowy”. Alvaro zrozumiał i nie zamierzał kontynuować.
- jesteś głodna ? – spytał dla rozładowania atmosfery.
Droga powrotna minęła im szybko, przyjemnie, w prywatnym
odrzutowcu. Alvaro i Maja rozmawiali ze sobą przez cały czas. Oboje z przerażeniem zaczęli rozumieć, że to
co ich łączy to coś więcej niż zwykła znajomość. Oboje wiedzieli też, że to nie
powinno się dziać, że to wręcz nie ma prawa się dziać. Ona obiecała sobie, że już nigdy nikogo nie
pokocha, nigdy nikt nie będzie dla niej ważny, nikt jej nie skrzywdzi i ona nie
skrzywdzi już nikogo. On chciał dla niej jak najlepiej i wiedział, że z nim nie
będzie szczęśliwa, że nie może z nią być. Po prostu nie i najgorsze było to, że
nic nie mógł z tym zrobić.
podczas rozmowy z nią zaczął w końcu zauważać, że nie jest wcale taka szczęśliwa i beztroska jak na początku uważał, i ona zaczęła zauważać to samo w nim.
Okazywało się, że to co się miedzy nimi rodzi jest bardziej skomplikowane i zakazane niż ktokolwiek myśli.
Kiedy Maja zobaczyła nowy dom zaparło jej dech w piersiach. Nigdy nie myślała, że będzie mieć basen, wieki ogród z fontanną, saunę czy salę dyskotekową. Wszystko było piękne, wspaniałe, ale to właśnie nowy pokój wywołała największy uśmiech na jej twarzy.
Ściany były koloru mięty, wszystkie prócz jednej której barwa wpadała w odcień fioletu. To właśnie pod nią wisiała mała, drewniana … huśtawka, a obok niej stał piękny, biały fortepian. W pokoju był taras, niewielki ale za to piękny z mini ogrodem. Przy nim, za mocno fioletowymi zasłonami znajdowała się mała czytelnia z siedliskiem na parapecie. Biurko, obrotowy fotel i niewielka szafka na „pierdoły” znajdowały się pod wysokim, piętrowym łóżkiem. W pokoju byt też piękny obraz wodospadem na pierwszym planie i górami w tle oraz… drzwi. Dziewczyna z zaciekawienie nacisnęła na klamkę. Okazało się, że jest to po prostu jej prywatna łazienka z wielką wanną, prysznicem oraz przebieralnią. Za jej zasłonami znajdowała się ogromna szafa z lustrem oraz półka na buty.
- I jak, podoba Ci się ? – do pokoju wszedł nie kto inny jak Alvaro.
- Jest piękny. Skąd wiedzieliście, że potrafię grać ? – wskazała wzrokiem stojący nieopodal fortepian.
- Nie wiedzieliśmy. To znaczy, no stwierdziliśmy, że nawet jeśli nie umiesz to ci się spodoba.
- Jest cudowny.
- Wiesz tak sobie pomyślałem, że może chciałbyś zobaczyć stadion skoro już tutaj jesteśmy ? – spytał niepewnie. Znał ją dość długo, wspaniale się im rozmawiało, a jednak cały czas był niepewny, nieśmiały.
- Santiago Bernabeu ? – w jej glosie słychać było niedowierzanie, ale oczach znowu błyszczały te iskierki ekscytacji.
- A znasz jakiś inny w tej okolicy ? – spytał ze śmiechem widząc reakcję… przyjaciółki ? Nie był pewien czy może ją tak nazywać, czy ona by tego chciał, on w każdym razie czół, że może jej powiedzieć absolutnie wszystko, to znaczy prawie wszystko…
- Daj mi 10 minut. – odpowiedź była krótka, ale wystarczyła by uszczęśliwić ich oboje. Po kilku minutach Maja w błękitnym dresie, bokserce, korkach i włosach związanych w niechlujnego koka stała przed drzwiami. Stała tam prze moment zupełnie sama. Miną ją tylko pospiesznie Ronaldo nawet nie patrząc w stronę drzwi. Po chwili wrócił jednak patrząc na nią szeroko otwartymi oczami zapytał lekką kpiną.
-A ty co weszłaś w okres buntowniczy ?
- Oo uroczy jesteś – uśmiechnęła się do niego słodko, ale po chwili jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie – Nie. Idę na Bernabeu łamać stereotypy.
- Co idziesz robić ?
- Grac Cristiano, idę grać, naprawdę tak trudno się domyślić ? – CR już otwierał usta żeby jej coś odpowiedzieć jednak ubiegł go Alvaro.
- 5 minut, tylko coś załatwię i idziemy. – rzucił mijając ich i szybkim korkiem skierował się do pokoju Casilasa. – gdzie ona jest ?- wparował do pokoju kolegi zapominając o pukaniu.
- Kto ? Maja ? no myślałem, że …
- Nie maja. – natychmiast przerwał mu chłopak – Larissa. Miała tu być. Gdzie ona jest i co kombinuje ?
- Ohh Larissa, w Mediolanie – odpowiedział Iker jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- W Mediolanie ? Po jakiego grzyba ? Przecież wiedziała że wracamy.
- Widocznie pokaz mody jest ważniejszy niż my. Przykro mi – zrobił „ smutne oczy” – Lepiej idź, bo z tego co wiem jutro wraca. Rozmawiałeś już z …
- Nie. Spontan. Spotnan jest najlepszy. – Iker, któremu po raz kolejny przerwano uniósł pytająco brew.
-Jesteś pewien, że to dobry pomysł ?
-nie stary. To beznadziejny pomysł, ale cholera nie mam innego. Lecę z Mają na Bernabeu wrócimy… no potem.
Jeśli willa, mecz, poznanie Alvaro i chłopaków, przeszłość dziewczyny i Madryt były wyjątkowe to ten stadion był nieprawdopodobny, wręcz niemożliwy, magiczny, taki… inny.
- Jest… on jest… Boże on jest taki…
- Duży ? – podpowiedział chłopak z wyraźnym rozbawieniem,
- Wielki, ogromny, piękny. Najpiękniejszy. – w tym momencie dziewczyna zrobiła cos czego on by się w życiu nie spodziewał. Zabrała mu piłkę z ręki i pobiegała z nią w stronę bramki z szybkością wręcz nieprawdopodobną. – Grasz, czy przeszedłeś tu postać ? – spłata zatrzymując się na chwilę z uśmiechem.
Grali długo, a mimo to wcale nie czuli się zmęczeni. Maja okazała się niezwykle trudnym przeciwnikiem. Z pogodnego dotychczas nieba zaczęły kapać krople deszczu.
- To był faul. – Alvaro siedział umorusany w ziemi, ubranie mokre od deszczu kleiło się do jego ciała.
- Ty jesteś faul. Jeśli ktoś tu kogoś przewrócił to ty mnie. – dziewczyna wytknęła mu język.
- Będziesz się kłócić ? – spytał unosząc lekko brew.
- Ja ? Ależ nie. Nie będę się kłócić bo to ja mam rację.
-Chyba jak se narysujesz.
- Na pewno rysuje lepiej niż ty, i jak widać gram również lepiej.
- O nie tak nie będzie. Przesadziłaś teraz. – zbliżył się to niej, złapał w talii i zaczął bezlitośnie łaskotać.
- Nie ! Przestań, przestań ostrzegam cię ! – Maja próbowała się bronić na wszystkie możliwe sposoby, niestety bezskutecznie. – Alvaro daje ci ostatnią szanse! No i dobra sam tego chciałeś. – Dziewczyna wykonała szybki ruch i wyswobodziła się z pułapki. Poślizgnęła się jednak na mokrej murawie i upadała z impetem lądując na Alvaro. – Noo to było miękkie lądowanie. – uśmiechnęła się do niego.
- Nie wątpię. – odgarnął mokre włosy z jej twarzy. – jesteś piękna. – powiedział to jakby półgłosem. Ich twarze zbliżały się do siebie, spojrzenia krzyżowały, oddechy zmieszały się stwarzając jeden. Musnął jej ciepłe wargi swoimi i na chwile świat dla nich przestał istnieć. Byli tylko oni dwoje i wciąż padający deszcz.
__________________________________________________________________________________ Dobra, więc specjalnie dla was w ten piękny dzień. Życzę wam wesołych, zdrowych, pogodnych, rodzinnych, ciepłych Świat Bożego Narodzenia.
podczas rozmowy z nią zaczął w końcu zauważać, że nie jest wcale taka szczęśliwa i beztroska jak na początku uważał, i ona zaczęła zauważać to samo w nim.
Okazywało się, że to co się miedzy nimi rodzi jest bardziej skomplikowane i zakazane niż ktokolwiek myśli.
Kiedy Maja zobaczyła nowy dom zaparło jej dech w piersiach. Nigdy nie myślała, że będzie mieć basen, wieki ogród z fontanną, saunę czy salę dyskotekową. Wszystko było piękne, wspaniałe, ale to właśnie nowy pokój wywołała największy uśmiech na jej twarzy.
Ściany były koloru mięty, wszystkie prócz jednej której barwa wpadała w odcień fioletu. To właśnie pod nią wisiała mała, drewniana … huśtawka, a obok niej stał piękny, biały fortepian. W pokoju był taras, niewielki ale za to piękny z mini ogrodem. Przy nim, za mocno fioletowymi zasłonami znajdowała się mała czytelnia z siedliskiem na parapecie. Biurko, obrotowy fotel i niewielka szafka na „pierdoły” znajdowały się pod wysokim, piętrowym łóżkiem. W pokoju byt też piękny obraz wodospadem na pierwszym planie i górami w tle oraz… drzwi. Dziewczyna z zaciekawienie nacisnęła na klamkę. Okazało się, że jest to po prostu jej prywatna łazienka z wielką wanną, prysznicem oraz przebieralnią. Za jej zasłonami znajdowała się ogromna szafa z lustrem oraz półka na buty.
- I jak, podoba Ci się ? – do pokoju wszedł nie kto inny jak Alvaro.
- Jest piękny. Skąd wiedzieliście, że potrafię grać ? – wskazała wzrokiem stojący nieopodal fortepian.
- Nie wiedzieliśmy. To znaczy, no stwierdziliśmy, że nawet jeśli nie umiesz to ci się spodoba.
- Jest cudowny.
- Wiesz tak sobie pomyślałem, że może chciałbyś zobaczyć stadion skoro już tutaj jesteśmy ? – spytał niepewnie. Znał ją dość długo, wspaniale się im rozmawiało, a jednak cały czas był niepewny, nieśmiały.
- Santiago Bernabeu ? – w jej glosie słychać było niedowierzanie, ale oczach znowu błyszczały te iskierki ekscytacji.
- A znasz jakiś inny w tej okolicy ? – spytał ze śmiechem widząc reakcję… przyjaciółki ? Nie był pewien czy może ją tak nazywać, czy ona by tego chciał, on w każdym razie czół, że może jej powiedzieć absolutnie wszystko, to znaczy prawie wszystko…
- Daj mi 10 minut. – odpowiedź była krótka, ale wystarczyła by uszczęśliwić ich oboje. Po kilku minutach Maja w błękitnym dresie, bokserce, korkach i włosach związanych w niechlujnego koka stała przed drzwiami. Stała tam prze moment zupełnie sama. Miną ją tylko pospiesznie Ronaldo nawet nie patrząc w stronę drzwi. Po chwili wrócił jednak patrząc na nią szeroko otwartymi oczami zapytał lekką kpiną.
-A ty co weszłaś w okres buntowniczy ?
- Oo uroczy jesteś – uśmiechnęła się do niego słodko, ale po chwili jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie – Nie. Idę na Bernabeu łamać stereotypy.
- Co idziesz robić ?
- Grac Cristiano, idę grać, naprawdę tak trudno się domyślić ? – CR już otwierał usta żeby jej coś odpowiedzieć jednak ubiegł go Alvaro.
- 5 minut, tylko coś załatwię i idziemy. – rzucił mijając ich i szybkim korkiem skierował się do pokoju Casilasa. – gdzie ona jest ?- wparował do pokoju kolegi zapominając o pukaniu.
- Kto ? Maja ? no myślałem, że …
- Nie maja. – natychmiast przerwał mu chłopak – Larissa. Miała tu być. Gdzie ona jest i co kombinuje ?
- Ohh Larissa, w Mediolanie – odpowiedział Iker jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- W Mediolanie ? Po jakiego grzyba ? Przecież wiedziała że wracamy.
- Widocznie pokaz mody jest ważniejszy niż my. Przykro mi – zrobił „ smutne oczy” – Lepiej idź, bo z tego co wiem jutro wraca. Rozmawiałeś już z …
- Nie. Spontan. Spotnan jest najlepszy. – Iker, któremu po raz kolejny przerwano uniósł pytająco brew.
-Jesteś pewien, że to dobry pomysł ?
-nie stary. To beznadziejny pomysł, ale cholera nie mam innego. Lecę z Mają na Bernabeu wrócimy… no potem.
Jeśli willa, mecz, poznanie Alvaro i chłopaków, przeszłość dziewczyny i Madryt były wyjątkowe to ten stadion był nieprawdopodobny, wręcz niemożliwy, magiczny, taki… inny.
- Jest… on jest… Boże on jest taki…
- Duży ? – podpowiedział chłopak z wyraźnym rozbawieniem,
- Wielki, ogromny, piękny. Najpiękniejszy. – w tym momencie dziewczyna zrobiła cos czego on by się w życiu nie spodziewał. Zabrała mu piłkę z ręki i pobiegała z nią w stronę bramki z szybkością wręcz nieprawdopodobną. – Grasz, czy przeszedłeś tu postać ? – spłata zatrzymując się na chwilę z uśmiechem.
Grali długo, a mimo to wcale nie czuli się zmęczeni. Maja okazała się niezwykle trudnym przeciwnikiem. Z pogodnego dotychczas nieba zaczęły kapać krople deszczu.
- To był faul. – Alvaro siedział umorusany w ziemi, ubranie mokre od deszczu kleiło się do jego ciała.
- Ty jesteś faul. Jeśli ktoś tu kogoś przewrócił to ty mnie. – dziewczyna wytknęła mu język.
- Będziesz się kłócić ? – spytał unosząc lekko brew.
- Ja ? Ależ nie. Nie będę się kłócić bo to ja mam rację.
-Chyba jak se narysujesz.
- Na pewno rysuje lepiej niż ty, i jak widać gram również lepiej.
- O nie tak nie będzie. Przesadziłaś teraz. – zbliżył się to niej, złapał w talii i zaczął bezlitośnie łaskotać.
- Nie ! Przestań, przestań ostrzegam cię ! – Maja próbowała się bronić na wszystkie możliwe sposoby, niestety bezskutecznie. – Alvaro daje ci ostatnią szanse! No i dobra sam tego chciałeś. – Dziewczyna wykonała szybki ruch i wyswobodziła się z pułapki. Poślizgnęła się jednak na mokrej murawie i upadała z impetem lądując na Alvaro. – Noo to było miękkie lądowanie. – uśmiechnęła się do niego.
- Nie wątpię. – odgarnął mokre włosy z jej twarzy. – jesteś piękna. – powiedział to jakby półgłosem. Ich twarze zbliżały się do siebie, spojrzenia krzyżowały, oddechy zmieszały się stwarzając jeden. Musnął jej ciepłe wargi swoimi i na chwile świat dla nich przestał istnieć. Byli tylko oni dwoje i wciąż padający deszcz.
__________________________________________________________________________________ Dobra, więc specjalnie dla was w ten piękny dzień. Życzę wam wesołych, zdrowych, pogodnych, rodzinnych, ciepłych Świat Bożego Narodzenia.
Dziękuję wam, ze znosicie tą moją nieregularność, że jesteście, czytacie komentujecie, DZIĘKUJĘ :*
Mam nadzieję, ze wam się spodoba, jest trochę mniej dopracowany i mogą być jakieś drobne błędy, ale mam problem z czasem,a musze sie jeszcze ubrać.
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT <3
Mam nadzieję, ze wam się spodoba, jest trochę mniej dopracowany i mogą być jakieś drobne błędy, ale mam problem z czasem,a musze sie jeszcze ubrać.
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT <3